New York
72°
Fair
6:14 am7:42 pm EDT
5mph
95%
29.98
MonTueWed
86°F
82°F
79°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Społeczeństwo
Kultura
Polonia

Spotkania z Joanną Schneider w Przytulisku Literacko-Artystycznym

05.04.2025
Elżbieta Kieszczyńska (z lewej) prowadziła spotkanie z Joanną Schneider w Polskim Instytucie Naukowym Na Manhattanie

Joanna Schneider, Polka mieszkająca od 25 lat w Berlinie, stolicy Niemiec, była bohaterką kolejnego Przytuliska Literacko-Artystycznego. Pierwsze spotkanie odbyło się w poniedziałek, 24 marca, w Polskim Instytucie Naukowym przy 208 East 30th Street na Manhattanie, a drugie we wtorek, 25 marca, w MM Art Studio w Wallington, NJ przy 111 Lester Street. Podczas tych spotkań opowiadała o swoich życiowych dramatach, ale też o tym, że nawet w najtrudniejszych chwilach nie wolno tracić nadziei.

Wspomnienia Joanny Schneider, zawarte w książce pod tytułem „Idę przez życie”, zostały wydane w Polsce w grudniu 2024 roku. Autorka wyznała, że nie jest zadowolona z wyglądu książki, że powinna ona mieć skrzydełka, że kolor okładki jest za intensywnie niebieski. Chyba nikt nie zwrócił na to uwagi. Książkę czyta się świetnie i nie zwraca się uwagi na kolory.

Joanna nie opisuje rzeczy niestworzonych, niczego nie udowadnia. Przedstawia nam kolejne etapy swojego życia, które nie było łatwe i spokojne i na pewno warte są poznania.
Była jedynym dzieckiem nieudanego małżeństwa. Mama należała do tej grupy wiecznie krytykujących, niezadowolonych pań, nie lubiła siebie w roli mężatki i matki. Nie kochała dziewczynki tak, jak na to zasługuje każde maleństwo w rodzinie. Ojciec pełen wrażliwości, jednocześnie słaby psychicznie, nie ustalał granic, choć otaczał Joannę miłością i czułością.

Podczas spotkania w MM Art Studio w Wallington, NJ Joanna Schneider (z lewej) opowiadała o swoich życiowych dramatach, które opisała w książce

Od samego początku Joanna musiała staczać boje. Chciała udowodnić swoją wartość, nawet jeśli – z dzisiejszej perspektywy – niektóre z jej wyborów nie były chyba tak do końca przemyślane. Szukała akceptacji, miłości i zaufania. I nic jej się nie udawało. Zmieniała miejsca pobytu i mężów, przechodziła z jednego związku w drugi. Dopiero ostatni związek dał jej miłość i poczucie bezpieczeństwa.

Raz po raz albo sama, albo z synem Adamem, lądowała na ławkach. Ale ten park lub skwerek z ławkami nie był miejscem odpoczynku, czytania stron w ulubionej książce lub pierwszym – pełnym drżenia – początkiem nowej znajomości. Ich ławki były miejscem do ochłonięcia z szoku, po ucieczkach z miejsc strasznych (na przykład z mieszkania), gdzie się jest ofiarą zmasakrowaną psychicznie do granic wytrzymałości… Na ławkach zaczęli robić jakieś mini plany. Wspólnie wypity barszczyk za ostatni grosz był pierwszym krokiem ku nowej przyszłości.

Joanna uciekła pewnego dnia z Polski, bo już nie mogła dłużej znieść fizycznego i psychicznego maltretowania jej przez męża Marka. Musiała stanąć na nogi. Musiała pracować, bo miała syna, który potrzebował matczynej opieki. Po latach Adam stał się dla niej przyjacielem, opoką i ostoją. Obydwoje przeszli wiele i ich matczyno-synowski układ zmieniał się i też czasami nie był łatwy. Ale dzisiaj tworzą duet, który rozumie się w połowie zdania, choć mieszkają w dwóch krajach: ona w Berlinie, a on w Szczecinie.  Zawsze jednak spędzają wakacje razem, aby wzmacniać wzajemne relacje poznając wspólnie świat.

Wspólne zdjęcie uczestników Przytuliska w MM Art Studio w Wallington z Joanną Schneider i jej synem Adamem (drugi z prawej)

„Idąc przez życie” to również podróż przez kultury. Imając się wielu prac w Niemczech, Joanna miała okazję poznać Kurdów, Arabów czy Hindusów. To oni właśnie, a nie bogaci berlińczycy, pokazali Joannie szlachetność i gościnność, to oni przygarnęli Joannę pod dach. Rano, po pierwszej przespanej obok nich nocy, w pokoju z porozkładanymi materacami, to oni zostawili dla niej kubek z kawą, jajecznicę i paczkę papierosów. Bo przyjęcie pod wspólny dach zobowiązuje.

Rozdziały, w których Joanny Schneider opisuje dawny niemiecki system opieki nad emigrantami, są poruszające. Przy przeczytaniu bojów, jakie trzeba było stoczyć w walce z niemiecką biurokracją emigracyjną, możemy spojrzeć na nasze amerykańskie doświadczenia jak na sielankę.

Nie można pominąć jeszcze jednej ważnej sprawy. Joanna Schneider chorowała i to bardzo. Kilka razy zdiagnozowano u niej raka. Pokonała i tę chorobę. Od paru lat jest weganką, czyli jej jadłospis jest bez mięs, bez ryb, bez nabiału. Je tylko same warzywa i owoce i świetnie się z tym czuje.

Autorka prosi czytelników, aby każdy znalazł coś dla siebie. To jest książka dla każdego, kto dźwiga na barkach ciężar. Joanna prosi też, aby się nigdy nie poddawać, nigdy nie tracić nadziei, ale by walcząc myśleć o innych.

Książkę można zamówić w księgarni EK Polish Bookstore za 20 dolarów. I do tego dołożyć 6.50 dolara za wysłanie pod wskazany adres. Kontakt z księgarnią: tel. 201-355-7496. Proszę zostawić wiadomość na taśmie.

Autor: Elżbieta Kieszczyńska

Zdjęcia: Janusz M. Szlechta

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner