Wybory prezydenckie w USA to pojedynek skrajnie odmiennych polityków i programów politycznych: nowojorskiego syna milionera hołdującego idei „America First” i obiecującego cła i deportacje z córką imigrantów stawiającej na sojusze i wsparcie klasy średniej kosztem najbogatszych.
Choć w przeszłości popularne w Ameryce było narzekanie, że dwie główne partie nie różnią się zbytnio między sobą, a wyborcy nie mają w zasadzie większego wyboru, nie można tego powiedzieć o tegorocznym wyścigu o prezydenturę. Wybory 2024 roku są starciem skrajnie odmiennych przywódców o odmiennych biografiach, stylach i programach wyborczych.
78-letni kandydat Republikanów i były prezydent Donald Trump to postać znana szerokiej rzeszy Amerykanów od dekad – najpierw jako showman-biznesmen i symbol ostentacyjnego bogactwa, a w ciągu ostatnich 9 lat polityk, który zdominował scenę polityczną w USA.
Trump to jeden z trójki synów Freda Trumpa, znanego z bezwzględności dewelopera z Queens w Nowym Jorku. Donald odziedziczył biznes ojca i rozszerzył go, wkraczając na bardziej prestiżowy Manhattan, zdominowany przez wąską grupę rodzin. Trump zasłynął m.in. budową wieżowca Trump Tower i stał się regularnym członkiem nowojorskich elit i gwiazdą kolorowych magazynów. W latach 80. i 90. jego nieudane inwestycje m.in. w alternatywną ligę futbolu amerykańskiego i kasyna w Atlantic City w New Jersey doprowadziły go na skraj bankructwa (łącznie stan upadłości swoich biznesów ogłaszał sześć razy), jednak jego fortuna odmieniła się na początku nowego millennium dzięki reality show „The Apprentice”.
Choć ambicje polityczne sygnalizował już w latach 80., a jego potencjalne kandydatury w 2000 r. i 2012 r. nie zostały potraktowane poważnie i zostały szybko porzucone, jego los odmienił się w 2015 r. Mimo że jego kandydatura również była początkowo wyśmiewana jako niepoważna, jego populistyczny program, szokująca antyimigracyjna i antyestablishmentowa retoryka oraz showmańska charyzma sprawiły, że Trump najpierw zdominował republikańskie prawybory, a potem wbrew wszelkim oczekiwaniom i mimo szeregu oskarżeń o molestowanie seksualne kobiet odniósł zwycięstwo nad byłą pierwszą damą i szefową dyplomacji Hillary Clinton.
Podczas swojej kariery Trump wielokrotnie był w centrum sporów prawnych i nieraz był przedmiotem prokuratorskich śledztw; jego „uniwersytet” (w praktyce seminaria dotyczące rynku nieruchomości) był ścigany za oszustwa i musiał z tego tytułu wypłacić poszkodowanym 25 milionów dolarów, jego fundacja charytatywna została rozwiązana przez sąd za używanie pieniędzy darczyńców na cele kampanii politycznej. Dopiero jednak po zakończeniu swojej prezydentury został po raz pierwszy oskarżony o przestępstwa: najpierw o próbę ukrycia zapłaty za milczenie aktorki Stormy Daniels, potem o nielegalne próby obalenia wyników wyborów i nielegalne przetrzymywanie tajnych dokumentów w swojej posiadłości. W pierwszej sprawie został uznany za winnego i oczekuje na ogłoszenie wyroku po wyborach w listopadzie. Sprawa dotycząca dokumentów została odrzucona przez nominowaną przez niego sędzię (prokuratura złożyła skargę apelacyjną), dwie pozostałe są w toku. Trump jest pierwszym w historii kandydatem na prezydenta uznanym za winnego przestępstwa.
Kamala Harris jest pochodzącą z północnej Kalifornii córką dwojga imigrantów – biolożki z Indii i ekonomisty z Jamajki. Jak wielokrotnie podkreślała w trakcie kampanii wyborczej, wychowała się w klasie średniej, uczyła się na waszyngtońskim Howard University, historycznie uczelni przeznaczonej dla Afroamerykanów, a pierwsze dekady kariery spędziła w kalifornijskiej prokuraturze stanowej, pnąc się od prokuratury okręgowej w San Francisco na sam szczyt, stając się prokurator generalną Kalifornii.
Do swoich największych sukcesów na tym stanowisku zaliczyła wywalczenie darowania 18 mld dol. długów 250 tysiącom właścicieli domów, którzy ucierpieli wskutek kryzysu finansowego; banki pierwotnie oferowały darowanie jedynie 4 mld dol.
Sprawa ta zapewniła jej rozgłos w Kalifornii, jednak na krajowej scenie politycznej zaistniała dopiero w 2018 r., kiedy wygrała kalifornijskie wybory do Senatu. W izbie tej zasłynęła przede wszystkim udziałem w publicznych wysłuchaniach komisji sprawiedliwości i wywiadu oraz „grillowaniem” przedstawicieli administracji ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa, m.in. w sprawie śledztwa dotyczącego rosyjskich powiązań jego współpracowników oraz oskarżeń o napaść seksualną ówczesnego kandydata na sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh.
W 2019 r. ubiegała się o nominację partii w wyścigu prezydenckim, pozycjonując się jako przedstawicielka progresywno-lewicowego skrzydła. Szybko odpadła z wyścigu, lecz po zdobyciu nominacji przez Bidena została kandydatką na wiceprezydenta. Przez pierwszą część prezydentury Bidena Harris była w cieniu prezydenta, otrzymując m.in. misję zajęcia się przyczynami kryzysu migracyjnego w Ameryce Środkowej. Później otrzymywała też więcej zadań w dyplomacji, m.in. osobiście ostrzegając prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przed rosyjską agresją na kilka dni przed nią.
Poza różnicami pochodzenia i charakteru, Harris i Trump mają też zgoła odmienne programy wyborcze. Choć obydwoje zapowiadają skupienie się na obniżeniu kosztów życia, mają na to inne recepty: Trump zapowiada skupianie się na zwiększeniu wydobycia paliw kopalnych, co miałoby obniżyć ceny energii o połowę. Jego koronną obietnicą jest wprowadzenie powszechnych ceł w wysokości 10-20 proc. na wszystkie towary importowane z zagranicy i co najmniej 60 proc. na te pochodzące z Chin.
Harris nazywa ten pomysł narodowym podatkiem VAT, który tylko wywinduje ceny, a swoje pomysły opiera głównie na zwiększeniu podaży i ułatwieniu budowy i zakupu domów (w tym dołożenie przez państwo 25 tys. dol. na wkład własny przy wzięciu kredytu). Kandydatka Demokratów obiecuje też zwiększenie ulg podatkowych dla dzieci (6 tys. dol. dla rodziców noworodków, 3,6 tys. od dziecka dla wszystkich innych) oraz wsparcia dla małych firm (50 tys. dolarów ulgi podatkowej dla nowych przedsiębiorstw).
Zarówno Trump, jak i Harris zapowiadają też zwiększenie restrykcji na południowej granicy USA. Kandydat Republikanów zapowiada przeprowadzenie „największej w historii akcji deportacyjnej” z użyciem służb i wojska, mającej objąć ponad 11 mln nieudokumentowanych imigrantów. Zapowiedział także użycie ustawy z 1798 r. – ostatni raz używanej do usunięcia z kraju Niemców i Japończyków podczas II wojny światowej – by pozbyć się imigrantów popełniających przestępstwa. Harris opowiada się za reformą całego systemu, w tym ustawą o bardziej restrykcyjnej polityce azylowej (zakłada ona również budowę muru na granicy).
Jednym z głównych tematów kampanii jest też aborcja, ze względu na zniesienie przez Sąd Najwyższy – dzięki głosom sędziów nominowanych przez Trumpa – powszechnego prawa do aborcji. Harris zarzuca Republikanom, że chcą wprowadzić federalny zakaz aborcji i obiecuje podpisać ustawę przywracającą stan poprzedni. Podczas kampanii Trump złagodził jednak swoje stanowisko i choć opowiada się za utrzymaniem obecnego stanu – pozostawienie sprawy w gestii poszczególnych stanów – to stwierdził, że niektóre stanowe restrykcje idą za daleko.
W sprawach polityki zagranicznej Kamala Harris obiecuje w dużej mierze kontynuację polityki Joe Bidena, w tym stawianie na sojusze USA, wzmacnianie NATO i wsparcie dla Ukrainy, a także jednoczesne wspieranie bezpieczeństwa Izraela i dążenie do zakończenia konfliktu i powstania państwa palestyńskiego. Trump zapowiada z kolei, że zakończy wojnę w Ukrainie jeszcze przed formalnym objęciem urzędu – choć nigdy nie zdradził, w jaki konkretnie sposób – i zachęcał Izrael, by szybko zakończył wojnę w Strefie Gazy, „dokańczając robotę” w rozprawieniu się z Hamasem i innymi wrogami. Nigdy nie odpowiedział jasno na pytanie, czy stanąłby w obronie Tajwanu przed chińską napaścią. Oskarżał Tajwan o „zabranie” przemysłu półprzewodników z USA i twierdził, że Chiny nie odważyłyby ruszyć przeciwko Tajwanowi, bo zagroziłby im wysokimi cłami, a przywódca ChRL „wie, że (Trump) jest szalony”.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ jpn/