W prestiżowym systemie publicznych uniwersytetów w Kalifornii, University of California (UC) od poniedziałku strajkuje ok. 48 tys. asystentów, stypendystów podoktorskich (postdoków) zaangażowanych tymczasowo i badaczy. Domagają się wyższych płac i świadczeń.
Rozpoczęty w poniedziałek protest obejmuje żądanie minimalnej rocznej pensji w wysokości 54 tys. dolarów i zwiększonych świadczeń opieki nad dziećmi. Jak argumentują strajkujący, nie zarabiamy wystarczająco dużo, aby móc normalnie żyć. Oskarżają uniwersytet, że nie negocjował w dobrej wierze z ich związkiem zawodowym, United Auto Workers (UAW).
„Na każdym kroku uniwersytet starał się działać bezprawnie przy stole negocjacyjnym, co uniemożliwia nam osiągnięcie porozumienia” – cytuje „Washington Post” („WP”) Neala Sweeney’a, prezesa lokalnego oddziału UAW 5810, reprezentującego ponad 11 tys. postdoków i pracowników naukowych UC.
Według UAW strajk Uniwersytetu Kalifornijskiego jest największym strajkiem akademickim w historii szkolnictwa wyższego USA.
„Negocjatorzy reprezentujący pracowników akademickich UC, powiedzieli, że kierownictwo uniwersytetu nielegalnie wprowadziło zmiany w płacach i świadczeniach tranzytowych bez konsultacji z związkiem. Zarzucają, że uniwersytet odmówił dostarczenia informacji kto jest w jednostce negocjacyjnej i w inny sposób utrudniał proces negocjacji” – pisze „WP”.
Przedstawiciele uniwersytetu zaprzeczyli zarzutom. Jak wyjaśniali podjęli wysiłki w dobrej wierze, aby negocjować, o czym świadczy szereg wstępnych, osiągniętych już porozumień. Mówią, że wysłuchali priorytetów związków, udzielili uczciwych odpowiedzi i wykazali „szczerą chęć do kompromisu”.
„Strajk grozi zakłóceniem zajęć, badań i wystawiania ocen przed końcowymi egzaminami na 10 kampusach systemu UC. Studenci będą musieli polegać wyłącznie na profesorach w kwestii ocen, nauczania i itp. instrukcji” – zauważyła waszyngtońska gazeta.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)