Rosjanka Daria Kasatkina pokonała amerykańską tenisistkę Coco Gauff 7:6 (8-6), 6:3 w meczu grupowym turnieju WTA Finals w Fort Worth w Teksasie. To oznacza, że pewna występu w półfinale jest Iga Świątek, która wcześniej wygrała z Francuzką Caroline Garcią 6:3, 6:2.
Rywalizacja na pierwszym etapie WTA Finals odbywa się w dwóch grupach nazwanych na cześć świetnych przed laty amerykańskich tenisistek – Tracy Austin i Nancy Richey. W nich zawodniczki walczą systemem „każda z każdą”. Do półfinałów awansują po dwie najlepsze z każdej grupy i wówczas stoczą pojedynki o udział w zaplanowanym na 7 listopada finale.
Wygrana Kasatkiny z Gauff oznacza, że Świątek nie tylko jest pewna awansu do półfinału, ale nawet pierwszego miejsca w tabeli. Półfinałową rywalkę pozna w piątek, kiedy zakończą się zmagania w drugiej grupie.
W sobotę Polka zmierzy się z Gauff. Oprócz prestiżu stawką tego meczu będą rankingowe punkty i finansowa premia. Tego samego dnia Kasatkina zagra z Garcią o drugie miejsce w grupie.
We wtorek Świątek pokonała Kasatkinę 6:2, 6:3.
Kasatkina oraz Gauff debiutują w imprezie tej rangi. To był trzeci w historii mecz tych zawodniczek i trzecie zwycięstwo Rosjanki.
W drugiej grupie znalazły się Tunezyjka Ons Jabeur, Amerykanka Jessica Pegula, Greczynka Maria Sakkari oraz Białorusinka Aryna Sabalenka. Po dwóch kolejkach pewna gry w półfinale jest już Sakkari.
Miejscowi kibice nie mają powodów do zadowolenia. Gauff i Pegula przegrały wszystkie swoje mecze zarówno w singlu jak i w grze podwójnej, w której połączyły siły. Teoretycznie szanse na awans ma jeszcze Pegula. Musi jednak pokonać Sabalenkę i liczyć na zwycięstwo Sakkari z Jabeur.
Świątek w WTA Finals, czyli turnieju dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu, występuje po raz drugi. W ubiegłym roku notując jedno zwycięstwo i dwie porażki odpadła w fazie grupowej.
Łącznie w tym roku Świątek wygrała osiem turniejów, a w singlu nikomu więcej nie udało się triumfować w więcej niż trzech. To czyni ją faworytką kończącej sezon imprezy. W 2015 roku WTA Finals wygrała Agnieszka Radwańska.
(PAP)
wkp/