New York
64°
Cloudy
6:58 am6:29 pm EDT
10mph
74%
29.84
TueWedThu
72°F
70°F
64°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Wiadomości
Ameryka

Wyborcze życie jest gdzie indziej

03.08.2023
Gubernator Florydy Ron DeSantis stara się swój stan przed nieudokumentowanymi imigrantami „zamknąć” – nie tylko ustawowo, ale także poprzez odsyłanie ich do miast i stanów zarządzanych przez jego politycznych oponentów

Już Machiavelli doradzał możnym i władczym, że jedyną skuteczną drogą do utrzymania majątku i władzy jest wywołanie w ludziach strachu i adekwatne jego podsycanie.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Jest gorąco. Nie lubię upałów, a mimo to mam nadzieję, że będzie jeszcze gorzej. I nie mówię tu o temperaturach, choć trzeci tydzień lipca właśnie ogłoszono rekordzistą wszech czasów, jeśli chodzi o słupki na termometrach.

Byłam w Polsce, gdy między Brukselą a polskim rządem (wspieranym przez rząd Węgier) toczyła się batalia o pakiet azylowy dotyczący polityki Unii Europejskiej w sprawie zarządzania falami uchodźców przekraczającymi granice wspólnoty. Polska i Węgry stanęły okoniem do proponowanych zasad relokacji, w której migrantów przyjmuje do siebie każde państwo członkowskie, a jeśli nie, to płaci za to do wspólnego funduszu migracyjnego określone kwoty. Kary bądź zadośćuczynienia, jak kto woli. Pakiet został przegłosowany. Polskim politykom partii rządzącej zaczęła się toczyć z ust piana, bo w oficjalnej narracji sprzedawanej polskiemu narodowi – zwłaszcza w chwili obecnej, gdy wybory parlamentarne zbliżają się milowymi krokami – największym zagrożeniem dla Polski jest obca Polsce kulturowo, a zwłaszcza religijnie tłuszcza ze Wschodu.

Pech jednak chciał, że ledwie dwa tygodnie później media ujawniły, iż ten sam rząd szykował się do nowelizacją ustawy o przyznawaniu wiz pracowniczych migrantom sprowadzanym do Polski przez polskich pracodawców. Nowelizacja miała proces pozyskiwania migranckiej siły roboczej przyspieszyć, a także znacznie poszerzyć pulę dostępnych wiz. Okazało się, że dopiero dzięki temu „skandalowi” mnóstwo Polaków dowiedziało się, że w ostatnich ośmiu latach do Polski legalnie wjechały i znalazły tu zatrudnienie setki tysięcy, prawdopodobnie około 800 tys. migrantów pochodzących przede wszystkim z krajów obcych Polsce kulturowo, a zwłaszcza religijnie, bowiem z krajów muzułmańskich. Oskarżony o hipokryzję i okłamywanie społeczeństwa rząd usiłował odwrócić kota ogonem (gdyby rządziła opozycja polskie granice w ogóle stanęłyby otworem, a „zalew” obcymi byłby dużo większy), oczywiście jednak natychmiast wycofała się z projektu nowelizacji. Ciekawa rzecz – nie zmieniło to jednak wcale faktu, że filarami przekazu wyborczego budowanego przez stronników obecnego rządu pozostają hasła o konieczności dalszego uszczelniania wschodniej granicy oraz obowiązku walki o dalszy prymat w Polsce jedynej słusznej wiary katolickiej i jej tradycji. Niektóre ugrupowania dorzucają do tego, że droga do lepszej przyszłości prowadzi nieodłącznie przez białą supremację, nacjonalizm, ksenofobię i mizoginizm.

Amerykańska kampania przedwyborcza też się rozkręca, choć z cyklu na cykl coraz łatwiej o wrażenie, że nigdy się nie skończyła, przez chwilę tylko pozwoliła sobie na krótki urlop, by znów ruszyć do ataku. Z tą różnicą, że po tej stronie świata nikt już się chyba w ogóle nie ekscytuje tematem migrantów i imigrantów oraz muru granicznego. To kwestie tak „ograne”, że aby nas w ogóle obeszły, potrzeba nam coraz to nowych widowisk i sensacji z ich udziałem. Tych bez wątpienia najwięcej dostarcza w tej chwili gubernator Florydy Ron DeSantis, który stara się swój stan popisowo przed nieudokumentowanymi imigrantami „zamknąć” – nie tylko ustawowo, ale także poprzez odsyłanie ich środkami masowej komunikacji do miast i stanów zarządzanych przez jego politycznych oponentów.

Farsa goni farsę. Konserwatywni gubernatorzy z USA, podobnie jak i rządzący we wszystkich państwach wysokorozwiniętych na całym świecie doskonale wiedzą, że nasze wysokorozwinięte gospodarki stoją (literalnie!) na krawędzi rozsypki, o ile nie będą zasilane tanią, migrancko-imigrancką siłą roboczą. Za zamkniętymi drzwiami, w ścisłej współpracy z darczyńcami ze świata biznesu dwoją się więc i troją, by „załatwić” tę siłę roboczą na jak najbardziej korzystnych warunkach i w odpowiedniej liczbie. Tylko nam o tym, oczywiście, nie opowiadają. W końcu już Machiavelli doradzał możnym i władczym, że jedyną skuteczną drogą do utrzymania majątku i władzy jest wywołanie w ludziach strachu i adekwatne jego podsycanie. „Życie jest gdzie indziej” – zatytułował jedną ze swoich książek zmarły tego lata wybitny pisarz Milan Kundera. Nie mogę się oprzeć, by nie pożyczyć sobie tego trafnego spostrzeżenia dzisiaj, patrząc na przedwyborcze szopki w Polsce, w USA i niestety także w wielu innych – ten zatrważający krąg rośnie! – krajach na całym świecie.

Popatrzmy. Pali się nam planeta. Całe regiony umierają z głodu i suszy. Na wschodzie Europy trwa wyniszczająca wojna, która w realiach życia globalnego zagraża wszystkim na poziomie egzystencjalnym. Podnoszą głowy dyktatorzy, ostrzą się apetyty na nowe wojny w imię chorych, jednostkowych i ideologicznych ambicji. W tym samym czasie naszą codziennością zawiaduje finansowa technokracja (coraz częściej już w ogóle tylko algorytmy), której pozwoliliśmy się wziąć na postronek i całkowicie „rozgrywać”. Ona decyduje dziś o tym, gdzie możemy mieszkać, pracować, ile zarabiać. Kto z nas może się wykształcić i leczyć. To stworzone przez nią struktury naszych wysokorozwiniętych rynków pracy odpowiadają za fakt, że stając się w tej pracy coraz bardziej wydajnymi – biedniejemy. Rosnące rzesze uczciwie i ciężko pracujących ludzi w każdym jednym, bo nie ma tutaj wyjątku, wysoko rozwiniętym kraju nie są dziś w stanie przeżyć bez kredytu. Życie musi być gdzie indziej, jeśli w tym, w którym tkwimy, stać nas na tak mało lub nie stać w ogóle, zaś najważniejsze, co oferują nam nasi przywódcy, to status kogutów na ringach walki. Tam, gdzie służymy tylko do tego, by szczuć nas na siebie samych w jałowych sporach o to, kto ma bardziej właściwy kolor skóry, przekonania religijne, orientację seksualną. Kto jest bardziej człowiekiem. Jest gorąco, ale mam wielką, dogłębną nadzieję, że zrobi się jeszcze goręcej, gdy w końcu – oby jak najszybciej, bo nie mamy wiele czasu! – przejrzymy jednak na oczy. Jako wyborcy i jako ludzkość. A zaczniemy od tego, że odmówimy udziału w sztucznych igrzyskach hipokryzji przykrywającej indolencję i ignorancję naszych obecnych politycznych elit. Życie jest tam, gdzie chodzi o nasze prawdziwe przetrwanie jako planety i gatunku.

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner