Przepisy prawa wyborczego przewidują szczególny tryb sądowego dochodzenia roszczeń w przypadku rozpowszechniania nieprawdziwych informacji w czasie kampanii wyborczej. Wniosek złożony w trybie wyborczym jest rozpatrywany przez sąd w ciągu 24 godzin.
Zgodnie z Kodeksem wyborczym, jeżeli rozpowszechniane materiały wyborcze, w szczególności plakaty, ulotki i hasła, a także wypowiedzi lub inne formy prowadzonej agitacji wyborczej, zawierają informacje nieprawdziwe, kandydat lub pełnomocnik wyborczy zainteresowanego komitetu wyborczego ma prawo wnieść do sądu okręgowego wniosek o wydanie orzeczenia: 1) zakazu rozpowszechniania takich informacji; 2) przepadku materiałów wyborczych zawierających takie informacje; 3) nakazania sprostowania takich informacji; 4) nakazania publikacji odpowiedzi na stwierdzenia naruszające dobra osobiste; 5) nakazania przeproszenia osoby, której dobra osobiste zostały naruszone; 6) nakazania uczestnikowi postępowania wpłacenia kwoty do 100 000 złotych na rzecz organizacji pożytku publicznego.
Sąd okręgowy rozpoznaje wniosek złożony w trybie wyborczym w ciągu 24 godzin. W ciągu następnych 24 godzin strony mają czas na złożenie zażalenia do sądu apelacyjnego, który rozpoznaje je w ciągu 24 godzin. Od postanowienia sądu II instancji nie przysługuje skarga kasacyjna i podlega ono natychmiastowemu wykonaniu.
Publikacja sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin następuje najpóźniej w ciągu 48 godzin, na koszt zobowiązanego. W orzeczeniu sąd wskazuje medium, w rozumieniu prawa prasowego, w której ma nastąpić publikacja oraz termin publikacji.
Zdaniem politologa dra hab. Olgierda Annusewicza, choć w obecnej kampanii postępowań w trybie wyborczym może być dużo, to ich znaczenie dla wyniku wyborów nie musi być istotne.
„Zgodzimy się, że jest społeczne założenie, że nie wolno kłamać i że kłamstwo powinno dyskredytować człowieka z obecności w sferze publicznej. W związku z tym, politycy będą sięgać po pozwy w trybie wyborczym, żeby wykazywać, że oni mówią prawdę, a skłamał ktoś inny. Ale ten komunikat będzie miał znaczenie przede wszystkim dla nich samych i dla ich elektoratu, będzie uwiarygadniał ich przed własnym elektoratem” – powiedział Annusewicz.
Według niego, „wyborca partii X, jeśli dowie się, że jego lider skłamał – o ile nie będzie to naprawdę duże kłamstwo – to redukując dysonans poznawczy będzie wybielał i wybaczał te kłamstwo”.
Politolog mówił też o brutalizacji języka kampanii i toczonych przez polityków równoległych monologach. „Kiedy włączamy program telewizyjny, w którym dyskutują ze sobą politycy, to oni kłócą się między sobą, natomiast tak naprawdę żaden z nich nie mówi do tego drugiego, każdy z nich mówi do swojej widowni” – podkreślił.
Annusewicz wskazał przy tym, że pewna zmiana i łagodnienie języka są widoczne wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów, ponieważ w końcówce kampanii wyborczej polityką zaczynają się interesować osoby, które od tej polityki dotychczas stroniły. „Agresja na ostatniej prostej może ich do głosowania zniechęcić. Wybory wygrywa się nie twardym elektoratem, tylko dzięki temu, że na ostatniej prostej uda się przekonać do siebie jak największą grupę ludzi, którzy chcą zagłosować, ale dotychczas nie interesowali się polityką. Oni nie interesują się polityką z różnych powodów, a jednym z nich jest właśnie agresja” – zaznaczył.
Politolog zwracał również uwagę na trzy strumienie komunikacji, które w kampanii wyborczej wykorzystują ugrupowania. To: komunikacja do własnego elektoratu, komunikacja do potencjalnego elektoratu oraz komunikacja negatywna do elektoratu partii konkurencyjnej.
Jak mówił, w ramach pierwszego strumienia ugrupowania będą prowadzić równoległe monologi, przekrzykiwać się z innymi partiami politycznymi. „Ten strumień komunikacyjny służy polaryzacji i mobilizacji własnego elektoratu” – wskazywał Annusewicz.
Drugi strumień będzie zakładał komunikację merytoryczną. „Każda partia marzy o tym, żeby uszczknąć trochę elektoratu środka, który oprócz argumentów negatywnych oczekuje też czegoś konstruktywnego” – zaznaczył politolog.
Z kolei trzeci strumień to kampania negatywna. „Komunikacja negatywna uprawiana przez polityka partii X nie służy temu, żeby ktoś zagłosował na partię X. Ona służy temu, żeby wyborcy partii Y nie poszli do wyborów albo zrezygnowali z głosowania na partię Y. Każdy głos mniej na partię Y, zwiększa szanse na to, że partia X będzie wyżej na podium” – stwierdził Annusewicz.(PAP)
autorka: Aleksandra Rebelińska
reb/ mok/