J.D. Vance to polityczny nowicjusz, który w krótkim czasie stał się jedną z czołowych postaci obozu Donalda Trumpa i – według prognoz wyborczych – zostanie nowym wiceprezydentem-elektem. Do niedawna krytykował byłego prezydenta, a teraz krytykuje wspieranie Ukrainy.
Vance w ciągu dwóch lat pracy w Senacie dał się poznać jako trybun ludowy, populista i fan premiera Węgier Viktora Orbana. Zanim kraj usłyszał o nim jako o możliwym następcy Trumpa, znał go z innej roli: autora wydanego tuż przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. bestsellera „Elegia dla bidoków”.
James David Vance, wówczas jeszcze finansista bez zadeklarowanych politycznych ambicji, opisał w niej swoje dorastanie w ubogim zagłębiu węglowym w Kentucky i wyrwanie się z otaczającej go beznadziei. Książka wywołała furorę (doczekała się m.in. przekładu na język polski i ekranizacji przez Netfliksa); po wyborze Trumpa na prezydenta była przedstawiana jako wyjaśnienie fenomenu popularności miliardera-populisty.
Sam Vance wówczas jeszcze nie uległ czarowi Trumpa: twierdził, że go nie lubi i przedstawiał tego polityka jako „kulturową heroinę” dla pogrążonych w biedzie Amerykanów, a także potencjalnego „amerykańskiego Hitlera”.
Dziś 40-letni senator z Ohio – który był jednym z najmłodszych kandydatów na wiceprezydenta w historii USA – jest czołowym orędownikiem trumpizmu. W wywiadzie dla telewizji Fox News, pierwszym po wyborze na kandydata na wiceprezydenta, przyznał, że mówił „złe rzeczy” o Trumpie, lecz zapewnił, że mylił się co do niego; chwalił też osiągnięcia byłego prezydenta.
„Wybierając Vance’a, Trump zbliżył się jak tylko mógł do wybrania siebie samego” – skomentował konserwatywny publicysta „Washington Post” Jim Geraghty. Inni komentatorzy ocenili, że dokonany przez Trumpa wybór jest przypieczętowaniem dominacji trumpizmu w Partii Republikańskiej, a zarazem wyrazem jego pewności co do swoich szans wyborczych.
W przeciwieństwie do wyborów w 2016 r., tym razem Trump nie próbował zjednać sobie tradycyjnego establishmentowego elektoratu, o czym świadczyłby wybór kogoś takiego jak Mike Pence; wybrał osobę z własnego środowiska politycznego. Ryzykiem dla Trumpa miały być poglądy Vance’a dotyczące aborcji. W 2019 r. polityk przeszedł na katolicyzm i stał się jednym z najbardziej stanowczych przeciwników przerywania ciąży. Niedawno jednak złagodził stanowisko i poparł stanowisko Trumpa, że sprawę tę należy pozostawić w gestii stanów.
Choć swoją fortunę zbudował w świecie finansów jako protegowany kontrowersyjnego prawicowo-libertariańskiego miliardera Petera Thiela, który sfinansował jego kampanię do Senatu, Vance jest jednym z najbardziej radykalnych krytyków globalizmu, wolnego handlu i wielkich korporacji oraz trybunem ludowym broniącym pomocy państwa, protekcjonizmu i polityki prorodzinnej. Przedstawiając Vance’a podczas konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee, kandydat partii do Senatu z Ohio Bernie Moreno podkreślił, że – podobnie jak Trump – będzie on dbał o „zapomnianych Amerykanów”.
„Dla J.D. Vance’a +America First+ (Ameryka przede wszystkim – PAP) to nie tylko hasło, to jego Gwiazda Polarna. (…). On wie, co to znaczy żyć w biedzie, (być) zapomnianym przez polityków w Waszyngtonie. Zadba o to, by już żaden Amerykanin nie został zapomniany” – przekonywał Moreno.
Jeszcze bardziej niż poglądami na gospodarkę, Vance różni się od tradycyjnego partyjnego establishmentu w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej. Choć jest jastrzębiem, jeśli chodzi o politykę wobec Chin i Iranu, to nie można tego samego powiedzieć o jego stanowisku wobec Rosji.
W ciągu niecałych dwóch lat w Senacie polityk dał się poznać jako jeden z największych przeciwników pomagania Ukrainie. W wywiadzie udzielonym byłemu doradcy Trumpa Steve’owi Bannonowi oznajmił, że nie obchodzi go, co się stanie z Ukrainą, a także drwił, że za darowane przez USA pieniądze „ministrowie (prezydenta Ukrainy Wołodymyra) Zełenskiego kupują sobie jachty”. Powtarzał też hasło często stosowane przez propagandę Kremla, że rządzący w USA „chcą walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca”.
Podczas jednego z briefingów przed przegłosowaniem przez Senat pakietu pomocowego dla Ukrainy Vance powiedział PAP, że nie chce zwycięstwa Putina, lecz ważniejsze dla niego jest chronienie granic USA niż Ukrainy. W wywiadzie dla Fox News oznajmił, że USA powinny jak najszybciej doprowadzić do zakończenia wojny, „aby mogły się skupić na prawdziwym problemie, Chinach”.
Podobnie jak sam Trump oraz inni politycy z jego obozu, Vance jest też zwolennikiem premiera Węgier Viktora Orbana. Wielokrotnie chwalił decyzje węgierskiego rządu w sprawie ideologicznych zmian na uczelniach i twierdził, że USA mogą się wiele nauczyć od Budapesztu. Jednocześnie najostrzej ze wszystkich polityków w Waszyngtonie krytykował działania obecnego polskiego rządu, określając zmiany w mediach publicznych jako „prawdziwy atak na demokrację” i domagając się w tej sprawie interwencji sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena.
„J.D. Vance należy do izolacjonistycznego nurtu w amerykańskiej polityce, który znamy z przeszłości, sprzed II wojny światowej. Wtedy również ich hasłem było +America First+” – zauważył w jednej z rozmów z PAP były ambasador USA w Polsce Daniel Fried. „Ten nurt zawsze u nas istniał, ale teraz znów rośnie w siłę” – ocenił dyplomata.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ fit/ szm/