Irena Grudzińska-Gross – historyczka idei, eseistka i publicystka. Studiowała w Warszawie, Rzymie i Nowym Jorku, gdzie zrobiła doktorat z romanistyki w roku 1982 na Columbia University. Wykłada na Wydziale Języków i Literatur Słowiańskich Princeton University oraz jest profesorem w Instytucie Slawistyki PAN. Z pisarką rozmawiamy przy okazji wydania najnowszej książki pt. „Wielka karuzela. Życie Aleksandra Weissberga-Cybulskiego.
Kiedy i dlaczego zdecydowała się Pani wyemigrować do Stanów Zjednoczonych?
Moje kłopoty w Polsce zaczęły się w roku 1968, byłam wtedy studentką w Warszawie. Podczas wydarzeń marcowych zostałam aresztowana i skazana. Wyjechałam na tak zwanych dokumentach żydowskich, jak Pani pamięta, wyjechały wtedy z Polski resztki polskich Żydów.
Jakie miała Pani plany zawodowe i prywatne i czy zostały zrealizowane?
Trudno powiedzieć jakie miałam plany, wiedziałam od czego uciekam, ale nie widziałam przed sobą żadnej przyszłości, tak byłam zgnębiona moją sytuacją życiową.
W jednym z wywiadów opowiada Pani o tym, jak i gdzie uczyła się Pani Ameryki i demokracji oraz na czym polega różnica pomiędzy wschodnim a zachodnim sposobem prowadzenia dyskusji. Czy może Pani również powiedzieć o tym naszym Czytelnikom?
Przyjechałam do Stanów w trakcie afery Watergate, uczyłam się angielskiego i Ameryki słuchając debat senackiej komisji poświęconej tej sprawie. Napełniło mnie to wielkim szacunkiem dla amerykańskiego systemu podziału władz. Zaimponował mi także sposób, w jakim rozmawiali ze mną ci, którzy mieli inne poglądy, nazywałam to sobie metodą „tak, ale”. Odpowiadając mi, mówili „yes, but” czyli zaczynali od przyjęcia moich argumentów zanim przechodzili do polemiki z nimi. Nauczyłam się później na studiach (bo skończyłam tu studia) nazywać to scenariuszem rozmowy, ten scenariusz wymuszał szacunek dla przeciwnika. Dziś wydaje się, że to są wspomnienia z zaprzeszłej dawności.
Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziała się Pani o istnieniu Aleksandra Weissberga-Cybulskiego?
W roku 1966, czyli na dwa lata przed katastrofalnymi dla mnie wydarzeniami 1968, przeczytałam przeszmuglowaną z Paryża książkę Weissberga „Wielka czystka”. Było to polskie tłumaczenie wydanej w 1951 roku autobiograficznej opowieści o jego uwięzieniu w ZSRR w latach 1937-1940. Wstęp do tej książki napisał Gustaw Herling-Grudziński, ze wstępu dowiedziałam się, że Weissberg był urodzonym w Krakowie, ale wychowanym w Wiedniu Żydem, fizykiem i byłym komunistą. Książka w sposób ogromnie przekonywujący analizuje zjawisko Wielkiego Terroru lat 1936-1939 i na trwałe zapisała się w mojej pamięci. Wiele lat później poznałam w Nowym Jorku jego pierwszą żonę, wybitną projektantkę ceramiki Evę Zeisel i dzięki niej dużo więcej się na jego temat dowiedziałam.
Dlaczego, Pani zdaniem, Alex (tak nazywa go Pani w książce), jeden z największych polskich intelektualistów, nie jest znany w Polsce?
Weissberg nie był polskim intelektualistą. Tak, był intelektualistą, ale to był niemieckojęzyczny wiedeńczyk. Urodził się w habsburskiej części Polski w roku 1901. Drugi raz kiedy przebywał w Polsce (nie z własnej woli) to okres okupacji podczas drugiej wojny światowej. Ożenił się Polką, ale jako postać nie należał do żadnej łatwo przyswajalnej kategorii polskości. Dlatego nie został dotychczas „zagospodarowany”. Zaprzyjaźniony był z ludźmi z wielu krajów, w tym z kręgiem Kultury paryskiej. Ale nikt się do niego nie przyznawał.
Biografia, którą Pani napisała jest wielowątkowa, wielowarstwowa i bardzo szczegółowa. Jak długo zajęło Pani zdobywanie materiałów źródłowych i samo pisanie?
Z początku nie zdawałam sobie sprawy ze stopnia trudności w udokumentowaniu jego życia. Musiałam iść jego tropami. Praca nad książką zajęła mi ponad sześć lat, z czego samo pisanie dwa lata.
Nie chcę zdradzać szczegółów, ale proszę powiedzieć, jak to się stało, że Alex, socjalista, później komunista, trafia kilka lat później do więzienia stalinowskiego w Charkowie i zostaje zdeklarowanym antykomunistą?
Wessało go torpedo historii, czyli Wielki Terror. Trudno obliczyć ilość ludzi, która wtedy zginęła, zbliża się ona do miliona. Jemu udało się przeżyć. To doświadczenie sprawiło, że odszedł od ideologii swojej młodości. Gdy zmarł w roku 1964 na emigracji w Paryżu, ciągle pozostawał lewicowym anty-stalinistą.
Co spowodowało, że zdecydowała się Pani napisać jego biografię (nie pierwszą zresztą w swojej karierze)?
Życie Weissberga pozwoliło mi zastanowić się nad wyzwaniami, które stały przed pokoleniem równolatków XX wieku: ludzi, którzy stanęli twarzą w twarz z dwiema wojnami światowymi, upadkiem dwóch imperiów, powstaniem europejskich państw narodowych, wzrostem nacjonalizmu, faszyzmu i komunizmu. W mojej książce Weissberg reprezentuje środowisko lewicowych intelektualistów wschodniej i środkowej Europy. A że jego życie było pełne niesłychanych wydarzeń i zwrotów, Weissberg reprezentuje to środowisko w sposób bardzo interesujący. Daje się czytać!
Książka ukazała się niedawno, ale zdążyła już Pani odbyć kilka spotkań autorskich w Polsce. Jak jest ona przyjmowana w naszym kraju? Kraju, w którym do dzisiaj relacje polsko-żydowskie są bardzo skomplikowane.
Ku mojemu ogromnie przyjemnemu zaskoczeniu, książka spotkała się z wielką życzliwością i zainteresowaniem. Życie Weissberga jest tak fascynujące, że przy opowiadaniu o nim udaje mi się łatwo zaprezentować sporo historii, a słuchacze przyjmują to bardzo dobrze. No i niestety książka jest też dość aktualna: rośnie zaniepokojenie powrotem Rosji na stopę wojenną.
Kiedy i gdzie Polki i Polacy zamieszkali w Nowym Jorku i okolicach będą mogli spotkać się z Panią i Pani najnowszą książką?
W najbliższą sobotę, 20 września, zapraszam do Fundacji Kościuszkowskiej na spotkanie autorskie, które rozpocznie się o godzinie 4:00 po południu. Jednocześnie jestem w tej chwili na etapie tłumaczenia mojej książki na angielski, w przyszłym roku będę szukała wydawcy. Wtedy znów wychynę zza biurka!
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Ja również.
Autor: Ella Wojczak, Polish Theatre Institute in the USA