New York
77°
Fair
6:14 am7:42 pm EDT
14mph
68%
29.89
MonTueWed
88°F
82°F
77°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Kultura
Społeczeństwo
Warto przeczytać
Wywiady
Polonia

Żywioł Miśka Koterskiego

29.04.2025
Michał "Misiek" Koterski na scenie czuje się jak ryba w wodzie / Foto: FACEBOOK MICHAŁA KOTERSKIEGO

„To jest spektakl uniwersalny, to przedstawienie dla wszystkich, dlatego gwarantuję, że nikt nie wyjdzie z niego zawiedziony” – podkreśla w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” Michał „Misiek” Koterski, jeden z bohaterów komedii „Sex, drugs & disco polo”, która 3 maja zostanie zaprezentowana w Centrum Polsko-Słowiańskim na Greenpoincie. Jego zdaniem powinni ją zobaczyć „wszyscy, którzy chcą się dobrze bawić, którzy chcą spędzić fajnie czas i dostać to wszystko, co każda sztuka powinna nieść ze sobą, czyli: wzruszenie, refleksję, śmiech, pozytywne emocje, dobrą muzykę i masę endorfin”. „Nowy Dziennik” jest jedynym patronem medialnym tego wydarzenia.

Podobno Nowy Jork, a zwłaszcza Greenpoint to miejsce, w którym nie tylko świetnie się czujesz i odnajdujesz, ale przede wszystkim jesteś osobą bardzo dobrze rozpoznawalną. Jak postrzegasz i jak odbierasz Polonię?

Tak, to rzeczywiście prawda. Nowy Jork nie jest mi obcy i niejeden raz byliśmy tam gośćmi, a właściwie podróżnikami odwiedzającymi to miasto. Nigdy nie zapomnę pierwszej przygody związanej z Nowym Jorkiem, ponieważ jest to miasto, które każdy przyjeżdżając do niego pierwszy raz ma poczucie jakby je znał od lat. To dlatego, że wszystkie ulubione i ukochane filmy, począwszy od „Kevina samego w domu”, a na „Gangach Nowego Jorku” kończąc, rozgrywają się na ulicach tego miasta. Tak więc kiedy byliśmy tam z moją żoną, przy okazji pokazu filmu „7 uczuć”, w którym gram główną rolę Adasia Miauczyńskiego, to akurat była zima i rzeczywiście nie mogliśmy się napatrzeć na te ulice budzące skojarzenia ze wspomnianych filmów, a nawet z bajek typu „Madagaskar”. To rzeczywiście budzi w człowieku ogromne emocje i wzruszenie. Natomiast jeśli chodzi o sam Greenpoint, to człowiek czuje się tam jak w domu, bo są tam polskie sklepy i restauracje, są też polskie nazwy no i jest dużo Polaków. Może to zabrzmi śmiesznie, ale rzeczywiście w Nowym Jorku czuję się jak gwiazda, bo wszędzie mnie znają, wszędzie mnie zaczepiają, a nawet wybiegają za mną z restauracji i zapraszają na kawkę lub na pogawędkę. Są to oczywiście Polacy, którzy wyemigrowali tam lata temu, albo którzy są dziećmi polskich emigrantów i tam kontynuują swoje życie. Tak więc rzeczywiście „New York, New York”, jak to śpiewał Frank Sinatra, jest bardzo bliski mojemu sercu i uwielbiam tam przyjeżdżać. Uwielbiam też patrzeć jak Greenpoint się zmienia, a stał się już nawet taką kulturalną dzielnicą Nowego Jorku i rzeczywiście można tam zobaczyć dużo fantastycznych i pięknych miejsc. Ostatnio takim nowym doświadczeniem było dla mnie to, że otworzyłem w Polsce klinikę leczenia uzależnień i będąc z rodziną przez ponad półtora miesiąca w Stanach Zjednoczonych wizytowałem różne miasta jak: Miami, Chicago, a także Nowy Jork, gdzie też mogłem odwiedzić tego typu polskie placówki, które pomagają osobom uzależnionym. Spotkania z polskimi terapeutami, którzy pomagają i pracują z uzależnionymi, również były dla mnie niesamowitym doświadczeniem. W ogóle uważam, że Polacy mieszkający na tzw. emigracji w Stanach Zjednoczonych, to jest ogromna siła, to są ludzie, którzy są solą tamtej ziemi. Są to osoby bardzo pracowite, które osiągnęły wielkie sukcesy i rzeczywiście liczy się z nimi cała Ameryka, łącznie z prezydentem Donaldem Trumpem, który za każdym razem wspomina o wartości i wartościach Polaków, a także o ich wkładzie w rozwój Stanów Zjednoczonych.

Aktorzy występujący w spektaklu „Sex, drugs & disco polo” tworzą zespół The Strings / Foto: FACEBOOK THE STRINGS

Wspomniałeś o spotkaniach z terapeutami i z osobami zmagającymi się z uzależnieniami. Ten temat – czego nie ukrywasz – nie jest Ci obcy. Zresztą bardzo dokładnie opisałeś to w swojej książce „Michał Koterski. To już moje ostatnie życie”. Jak wspominasz te spotkania i jakie znaczenie dla Ciebie mają takie dyskusje?

Tak, rzeczywiście byłem gościem w takich ośrodkach i uczestniczyłem w różnych spotkaniach. Poza tym, tak jak mówiłem, we wrześniu ub.r. ruszyliśmy z naszą kliniką leczenia uzależnień „Odwróceni”. Jak widać nie jestem tylko artystą, ale jak często mówię żartem, jestem człowiekiem wielu talentów, aktorem, showmanem, dziennikarzem, youtuberem, a ostatnio nawet prowadzę na kanale Krzysztofa Stanowskiego program „Zero uzależnień”, dlatego też trochę w tę stronę skręciło moje życie. Jeżdżę i rozmawiam z młodzieżą na spotkaniach autorskich z moją książką „Michał Koterski. To już moje ostatnie życie”. Mimo że premierę miała ona dwa lata temu, to do dzisiaj jest jedną z najlepiej sprzedających się książek w naszym kraju, dlatego też tych zaproszeń i spotkań jest coraz więcej. Rzeczywiście ma to dla mnie ogromną wartość i ma w sobie coś terapeutycznego, dlatego, że nie tylko skupiam się na sobie, ale też przez swoją historię mogę pomagać innym, mogę ich w jakiś sposób inspirować. Gdy wraz z rodziną gościliśmy w Stanach Zjednoczonych u naszych przyjaciół Łukasza Zaborowskiego i Karoliny Kowalkiewicz – którzy byli świadkami na naszym ślubie w styczniu ubiegłego roku na Key West – to wówczas także odwiedziliśmy różne miejsca, w których polscy terapeuci pomagają wyjść z uzależnień naszym rodakom, ale też Amerykanom i osobom różnych narodowości. Wziąłem udział w spotkaniach z osobami uzależnionymi, podczas których odbyły się dyskusje na temat rozwoju terapii i technik jakie się obecnie stosuje, a także w jaką stronę to wszystko idzie. Było to dla mnie bardzo ważne, bo rzeczywiście chce się iść z tymi trendami do przodu. Uzależnienie jest chorobą, a terapia stanowi pewien odłam medycyny, która cały czas się zmienia. Taka też jest praca z osobami uzależnionymi. To było niesamowite i inspirujące doświadczenie. Mało tego, zaprzyjaźniłem się z polskimi terapeutkami, które pracują w Nowym Jorku i tak jak ja odwiedziłem ich kliniki, tak samo one przyjechały do mojej i miesiąc temu poprowadziły warsztaty w Polsce oraz spędziły czas z pacjentami. To był bardzo wartościowy i rozwojowy czas nie tylko dla mnie, ale i dla naszych pacjentów.

Niebawem znów pojawisz się na Greenpoince, tym razem w zupełnie innej roli, w roli zawodowej, czyli aktorskiej. Będziesz jednym z bohaterów przedstawienia „Sex, drugs & disco polo”. Tytuł ten w pewien sposób koresponduje z tym czego sam doświadczyłeś, a o czym opowiedziałeś we wspomnianej książce, dlatego też wcześniej do niej nawiązałem. Czy faktycznie odnajdujesz w tym spektaklu jakieś wątki znane ze swojego życia czy też jest to tylko pozorna zbieżność?

Spektakl ma tytuł „Sex, drugs i disco polo” tak więc to „drugs” zawsze będzie się kojarzyło z moją osobą. Natomiast czy ja się identyfikuję z tą osobą, którą tam gram? Nie chcę zbytnio spoilerować i opowiadać dokładnie o czym jest ta historia, ale mogę zdradzić, że jest przedstawiona troszkę pół żartem, pół serio. Jednak jak doskonale wiemy, nic nie śmieszy nas bardziej w różnego rodzaju komediach – czego przykładem jest chociażby „Dzień świra” – niż to, że główny bohater właśnie cierpi, a wszystkim, którzy to oglądają jest do śmiechu. To nasze przedstawienie też troszkę opowiada o trzech przyjaciołach, którzy spotykają się po latach i oczywiście najpierw opowiadają, że u każdego wszystko jest dobrze i fajnie, ale potem, po krótkiej rozmowie kiedy zaczynają się sobie zwierzać, okazuje się, że jednego zostawiła żona, że drugiego wyrzucili z zespołu, a trzeci ma problemy z alkoholem i że wcale nie jest tak fajnie i wcale nie wiedzie im się tak dobrze jak początkowo twierdzili. Dlatego też postanowili założyć zespół disco polo, który ma odmienić ich życie. Jednak tego, jak to dalej będzie, jakie będą ich perypetie i jak rozwinie się ta historia, nie chcę na razie zdradzać. Natomiast czy ja się odnajduję w tym spektaklu? Nie powiem, że się identyfikuję za każdym razem z kimś kto pije, czy z kimś ktoś ćpa, dlatego, że ja dziś – być może zabrzmi nieskromnie – ale jestem przede wszystkim człowiekiem sukcesu, a tym moim największym sukcesem jest to, że mam piękną, wspaniałą żonę, którą poznałem już w trzeźwym życiu i cudownego syna, który urodził się w trzeźwej rodzinie, a poza tym mam masę sukcesów zawodowych, które akurat przez te dziesięć lat trzeźwego życia udało mi się osiągnąć. W tym czasie zagrałem też w wielu filmach m.in.: główną rolę w filmie „7 uczuć”, czyli kultowego Adasia Miauczyńskiego, gdzie z małego Sylwusia, niepoukładanego dzieciaka przerodziłem się w dojrzałego Adasia, oczywiście też mającego problemy, ale będącego główną postacią filmów mojego ojca. Później miałem też wiele różnych ról w spektaklach i odnosiłem sukcesy na deskach teatralnych. Zagrałem również w bardzo ważnym filmie „Gierek”, z którego główna rola pozwoliła mi przejść do historii polskiego kina, bo była poważna, wielka i zupełnie jakby nie kojarzona z moją osobą. To dało mi przepustkę do zupełnie czegoś innego. Poza tym od tamtej pory wziąłem udział w wielu programach telewizyjnych i zagrałem mnóstwo różnych ról. Tak więc dzisiaj bardziej identyfikuję się z byciem ojcem, mężem i głową rodziny, aktorem oraz artystą. Oczywiście nie zapominam o tym, że jestem uzależniony, nie zapominam o tym skąd przyszedłem oraz ile miałem szczęścia i jaką wielką łaską jest to, że jestem dzisiaj trzeźwy. Dzielę się tym wszystkim z ludźmi, jeżdżę i opowiadam moją historię młodzieży w poprawczakach, w szkołach podstawowych, ponadpodstawowych i licealnych, pojawiam się w różnych miejscach gdzie tę pomoc trzeba nieść i daję świadectwo. Przez to łączę – jak to się mówi – przyjemne z pożytecznym.

Koncert The Strings podczas premiery przedstawienia „Sex, drugs & disco polo” / Foto: FACEBOOK THE STRINGS/JACEK PRONDZYŃSKI

Przedstawienie „Sex, drugs & disco polo”, jak wspomniałeś, opowiada o grupie przyjaciół, którzy znaleźli się na przysłowiowym zakręcie życiowym. Jednak jest to wszystko przekazane w sposób dowcipny, komediowy. Czy znając gorycz tego typu sytuacji można na nie patrzeć, a przede wszystkim opowiadać o nich w lekki i dowcipny sposób?

Myślę, że nawet trzeba odpowiadać w ten sposób, bo my często właśnie śmiejemy się z samych siebie. To co rzeczywiście w naszym życiu jest trudne, to do czego dorabiamy jakąś ogromną wagę, to potem, kiedy oglądamy takie właśnie sytuacje w filmach, na scenie, to sami się z tego śmiejemy. Śmiejemy się z tych bohaterów, ale tak naprawdę, śmiejemy się z samych siebie, z tego jak potrafimy wyolbrzymiać problemy, jak potrafimy wpakować się w różnego rodzaju kłopoty i jacy często jesteśmy ulegli oraz pogubieni. Tak więc przede wszystkim myślę, że teatr to też rozrywka i akurat ten spektakl zawiera w sobie to wszystko, co rozrywka powinna mieć. Jest komedia, śmiech, dobra zabawa, ale także coś do przemyśleń, trochę wzruszenia i wiele różnych emocji. Do tego jeszcze na koniec jest muzyka i koncert, który daje dodatkowe emocje.

Czym jest i jakie znaczenie ma dla Ciebie ten spektakl? Czy czasem nie jest to pewnego rodzaju forma terapii lub wyrzucenia z siebie złych emocji i przeżyć?

No nie, nie będę dorabiał historii, których ten spektakl nie ma. Na pewno nie jest to dla mnie forma terapii, broń Boże. Myślę, że kiedy go zobaczysz to sam zrozumiesz. Ta sztuka, jak zresztą każda inna moja działalność artystyczna, jest dla mnie przede wszystkim służbą dla drugiego człowieka. Kiedyś pewien ksiądz zapytał mnie czy ja modlę się przed spektaklami i koncertami, które prowadzę, programami i filmami. Odpowiedziałem mu, że nie, bo po co wtedy miałbym się modlić. Wtedy powiedział do mnie: „Zobacz na tych piłkarzy typu Cristiano Ronaldo, Neymar i innych z tej najwyższej półki, oni zawsze przed wyjściem na murawę patrzą w niebo i robią znak krzyża oraz dziękują Bogu za to, że mogą wykonywać ten zawód, że mogą służyć i dawać radość ludziom”. Dlatego uważam, że każdy człowiek, niezależnie od tego czy robi coś wielkiego, czy też wykonuje jakąś małą rzecz w życiu, stworzony jest do tego żeby służyć drugiemu człowiekowi. To moje aktorstwo, moje występy, to jest przede wszystkim służba ludziom, którzy po ciężkim tygodniu pracy przychodzą, kupują niezbyt tani bilet i chcą się rozerwać żeby mieć jakąś odskocznię od codzienności, od otaczających ich problemów. Więc myślę, że dla ludzi sztuka jest pewnego rodzaju terapią, pewnego rodzaju ucieczką i wyjściem na inny pułap, spotkaniem się z samym sobą. Oczywiście wiele filmów w pewnym sensie było bliskich mojemu sercu, np. rola w filmie „7 uczuć”, z którą się w jakiś sposób identyfikowałem, ale spektakl „Sex, drugs & disco polo” to przede wszystkim służba drugiemu człowiekowi. To są emocje, emocje i jeszcze raz emocje.

Kto Twoim zdaniem i dlaczego na pewno powinien wybrać się i zobaczyć przedstawienie „Sex, drugs & disco polo”?

Wszyscy, którzy chcą się dobrze bawić, którzy chcą spędzić fajnie czas i dostać to wszystko co każda sztuka powinna nieść ze sobą, czyli: wzruszenie, refleksje, śmiech, pozytywne emocje, dobrą muzykę i masę endorfin. To jest spektakl uniwersalny, to przedstawienie dla wszystkich, dlatego gwarantuję, że nikt nie wyjdzie z niego zawiedziony.

– Pamiątkowe zdjęcie aktorów biorących udział w spektakli „Sex, drugs & disco polo” z publicznością / Foto: FACEBOOK THE STRINGS

Dlaczego – Twoim zdaniem – o problemach i życiowych zakrętach warto mówić głośno i wykorzystywać do tego różne formy przekazu, zarówno poważne jak i dowcipne, czy wręcz komediowe? Pytam o to ponieważ wiem, że jednym z przesłań tego spektaklu jest uświadomienie ludzi, że nawet będąc na przysłowiowym dnie można odwrócić swój los i odnaleźć szczęście.

Myślę, że generalnie warto z jednej strony udzielać się w szeroko pojętej rozrywce, ale warto też czasami wzbić się ponad swój egoizm i dawać ludziom coś więcej od siebie. Moje przeżycia i doświadczenia, tak jak wcześniej powiedziałem, są na tyle wartościowe dla ludzi, że ja często o nich opowiadam, ale nie w spektaklach. Przedstawienie to jest rozrywka i dlatego ma dać ludziom szczęście, nie powinno ich dołować tylko przekazywać emocje, przede wszystkim pozytywne emocje. Jednak kiedy jadę ze świadectwem do dzieci i młodzieży, lub na spotkania autorskie z moją książką, to wtedy opowiadam o swoich historiach i wówczas rzeczywiście schodzimy na inny poziom, bo tam ludzie oczekują czegoś innego niż na spektaklu. Przychodzą na te spotkania właśnie po nadzieję, chcą usłyszeć, że wszystko w życiu jest możliwe i że można życie zmienić niezależnie od tego w jak trudnej sytuacji człowiek się znajduje.

Na zakończenie powiedz, gdzie lepiej się czujesz, czy w takich teatralnych i kameralnych spektaklach czy może jednak na planie filmowym, który chyba Ciebie ukształtował jako aktora? 

Ja generalnie wszędzie dobrze się czuję, zarówno w teatrze, jak i na planie filmowym. Zresztą mój ojciec zawsze mówił, że dobry aktor, który chce się rozwijać, nie istnieje bez teatru. Teatr to jest podstawa, teatr to jest rozwój, teatr to jest bezpośredni kontakt z widzami, a ja ten kontakt uwielbiam. Uwielbiam natychmiastowy odbiór i odzew, uwielbiam to jak mogę prowadzić widzów przez ten spektakl, jak mogę w jakiś sposób ich kierować i sterować ich emocjami oraz uczuciami. Tak więc to jest coś niesamowitego. Ten kontakt jest nieporównywalny z filmem, aczkolwiek tam też jest wspaniały, ponieważ te emocje też często są później gdzieś w cichej sali kinowej, każdy przeżywa sobie to co widzi na ekranie na swój, prywatny sposób. Więc kino, teatr, estrada, spotkania z ludźmi, czy książka, to jest to wszystko co kocham, to jest mój żywioł. Niezwykłe szczęście jest wtedy kiedy wykonujesz zawód, który kochasz. Chociaż nie zgodzę się z tym, że wtedy nie przepracujesz ani dnia, bo jeśli kochasz swój zawód, to robisz wszystko na 100, a nawet na 200 procent i zawsze jesteś szczery wobec odbiorcy. To znaczy, że nie popadasz w rutynę, zawsze traktujesz widza i zakładasz, że jest inteligentniejszy od ciebie, inteligentniejszy od twórcy, więc chcesz mu dać rozrywkę czy podać mu jakąś artystyczną rzecz na najwyższym poziomie i robisz to najlepiej jak tylko potrafisz. Tak jest jeśli kochasz swój zawód i szanujesz swoich odbiorców. Ja swój zawód uwielbiam i kocham i nie mogę się doczekać kiedy się zobaczę z polską widownią w Nowym Jorku, kiedy spojrzę im jako mój bohater w oczy i kiedy zabierzemy ich w niesamowitą podróż z zespołem The Strings. Kończąc chciałbym jeszcze dodać, że organizatorem tego przedstawienia jest Łukasz Zaborowski wraz ze mną. Naszym marzeniem było zaprezentowanie spektaklu „Sex, drugs & disco polo” w Nowym Jorku. Pamiętam jak Łukasz był gościem na tej sztuce i stwierdził, że jest rewelacyjna, że to petarda, że musimy ją tutaj ściągnąć i tak się stało. Łukasz wszystko zorganizował na miejscu, ja załatwiłem formalności żeby ten spektakl mógł się rzeczywiście odbyć w Nowym Jorku. Jako, że Łukasz wcześniej był jeszcze moim świadkiem na ślubie, tak wiec generalnie to przedstawienie jest nie tylko wydarzeniem artystycznym, ale też ogromną przyjemnością i pewnego rodzaju zabawą, zabawą przez pracę. Ja sobie najbardziej cenię w takiej współpracy to, że realizujemy nasze marzenia. Cieszę się też, że będę mógł  pokazać Nowy Jork moim kolegom, pokazać im jak tam żyją Polacy i jak tam rozdajemy karty, jak „jedziemy na grubo” i to na trzeźwo.

Rozmawiał Wojtek Maślanka

Spektakl Sex, drugs & disco polo” to gwarancja udanej świetnej zabawy i wielu pozytywnych wzruszeń / Foto: FACEBOOK THE STRINGS

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner