New York
63°
Showers in the Vicinity
7:02 am6:23 pm EDT
9mph
92%
30.19
SunMonTue
64°F
63°F
68°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Wywiady
Warto przeczytać
Społeczeństwo
Polonia

Andrzej Duda: Dziękuję Polonii! [NASZ WYWIAD]

13.09.2025
Podczas 86. Parady Pułaskiego prezydent Andrzej Duda zatańczył na Piątej Alei tradycyjnego poloneza | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

– Jestem bardzo wdzięczny Polonii, że przez te wszystkie lata okazywała mi tyle wsparcia i wielokrotnie przyjmowała mnie tak ciepło i entuzjastycznie. Spotkania z Polakami w USA to momenty, których nie zapomnę nigdy – mówi w rozmowie z „Nowym Dziennikiem” Andrzej Duda, prezydent RP w latach 2015-2025.

Autor: Kacper Rogacin

***

Jak mijają Panu pierwsze tygodnie po opuszczeniu Pałacu Prezydenckiego? Dobrze odnajduje się Pan w tej nowej rzeczywistości? 

Oczywiście, zmiana jest bardzo duża. Ale bardzo cieszy mnie przede wszystkim powrót do domu, do Krakowa i do spokojniejszego życia, co oczywiście jest związane z tym, że nie ma już na mnie tej prezydenckiej odpowiedzialności. A jest to odpowiedzialność bardzo duża – za sprawy państwowe, za bezpieczeństwo Polski i za kwestie bieżącej polityki. A po drugie cieszy mnie powrót do większej prywatności, większej wolności.

To musi być naprawdę spora ulga.

Nie da się ukryć. Zmniejszenie presji ochrony i całej tej otoczki związanej z osobą sprawującą urząd prezydenta jest dużą ulgą. Zwłaszcza dla kogoś, kto kiedyś miał „normalne” życie, bez wszystkich tych obciążeń. A zatem faktycznie, od 6 sierpnia minął zaledwie miesiąc, ale już odczuwam ogromną zmianę.

Jak idzie przeprowadzka z Warszawy do Krakowa?

Jest w toku, choć na pewno trochę czasu jeszcze nam to zajmie. Wie pan, po dziesięciu latach spędzonych w Warszawie, nazbierało się mnóstwo rzeczy, które teraz musimy z żoną przetransportować do Krakowa, rozpakować, znaleźć im miejsce w mieszkaniu. Tego rodzaju domowych, zwykłych spraw mamy jeszcze sporo do zrealizowania. Ale to fajnie, jesteśmy z żoną zadowoleni!

Z jakim uczuciem opuszczał Pan Pałac Prezydencki?  

Przede wszystkim z uczuciem głębokiej satysfakcji. Byłem prezydentem Rzeczypospolitej przez dziesięć lat, dwukrotnie wygrałem kampanie prezydenckie, a w sumie głosowania wygrywałem czterokrotnie – w każdej kampanii zwyciężałem w pierwszej i w drugiej turze. To jest dla mnie wielki powód do osobistej satysfakcji. Funkcję prezydenta sprawowałem przez dziesięć lat, ale wiedziałem, że pewnego dnia ona się skończy. Stało się to planowo, wszystko przebiegło tak jak trzeba. A dodatkowo kandydat w wyborach prezydenckich w 2025 roku, którego ja popierałem, zwyciężył – z tego też ogromnie się cieszę i to również jest dla mnie satysfakcja.

Po raz pierwszy w historii, drugim z rzędu prezydentem Polski został kandydat, popierany przez to samo ugrupowanie.

To także jest duża satysfakcja, że wyborcy po raz kolejny powierzyli swoje głosy kandydatowi obozu Prawa i Sprawiedliwości. Dla mnie jest to pewnym świadectwem, że wyborcy ocenili, iż zadanie, które mi powierzono, wykonywałem dobrze. Na tyle dobrze, że można następnemu kandydatowi tego samego obozu politycznego znów to prezydenckie zadanie powierzyć. Więc mogę powiedzieć, że z tego punktu widzenia jestem człowiekiem spełnionym i teraz zaczynam nowy etap w życiu. Ale ten etap miałem zaplanowany, przewidziany wcześniej. Wiedziałem, że on przyjdzie.

Był Pan prezydentem przez dwie kadencje – wcześniej tylko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udała się w Polsce ta sztuka. Które wybory były dla Pana trudniejsze? Pierwsze – w 2015 roku, kiedy rywalizował Pan z urzędującym prezydentem, Bronisławem Komorowskim, czy drugie – 5 lat później, gdy to Pan był faworytem?

Te kampanie były nieporównywalne. Za pierwszym razem na początku oczywiście prawie nikt na mnie nie stawiał. Kiedy zostałem zgłoszony jako kandydat, byłem wyśmiewany przez dziennikarzy, przez polityków ówczesnego obozu rządzącego, a także przez ludzi z otoczenia ówczesnego prezydenta Komorowskiego. A nawet przez samego prezydenta Komorowskiego, który przecież początkowo udawał, że nie odróżnia mnie od Piotra Dudy, szefa Solidarności. Więc z tego powodu moje zwycięstwo w 2015 roku rzeczywiście było spektakularne, choć okupione bardzo ciężką pracą i ogromnym zaangażowaniem w kampanię. Był to również rezultat wysiłku całej grupy ludzi, którzy mnie cały czas wspierali, jeździli ze mną Dudabusem, organizowali kampanię, myśleli nad jej przebiegiem, planowali ją… Wielki, wielki wysiłek.

Druga kampania była zupełnie inna?

Była inna, ale trzeba pamiętać, że toczyła się w zupełnie innych czasach. Może i startowałem jako faworyt, bo byłem urzędującym prezydentem, ale pamiętajmy, że w międzyczasie mieliśmy pandemię Covid-19, że to było tuż po lockdownie, to wszystko było ogromnym ciosem dla społeczeństwa. Wtedy wiele układów władzy w Europie się zachwiało, wiele partii i kilku prezydentów w tamtym okresie przegrało wybory – właśnie przez to zachwianie społeczne, zmianę nastrojów, która była wywołana przez pandemię koronawirusa i przez ogromny szok, którego doznali ludzie. Wśród ludzi, nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie, panował olbrzymi przestrach, obawa o przyszłość. Do tego wszystkiego główna partia konkurencyjna, czyli Platforma Obywatelska, na ostatniej prostej kampanii zmieniła kandydata, wykorzystując zamieszanie z głosowaniem „kopertowym”, które ostatecznie nie doszło do skutku. To dzięki tej wyjątkowej sytuacji, będącej skutkiem pandemii, doszło do przesunięcia terminu wyborów z 10 maja na 28 czerwca 2020 roku, a zmęczoną trudami wyborczego wyścigu marszałek Kidawę-Błońską zastąpił Rafał Trzaskowski. To wywołało euforię elektoratu liberalno-lewicowego, bo do gry wszedł kandydat z nowymi siłami i zaistniał znany w polityce tzw. efekt nowości. Trochę podobną sytuację obserwowali wyborcy w USA w czasie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej, gdy Demokraci dokonali zmiany kandydata. Miałem więc w 2020 roku do czynienia nie tyle z kandydatem opozycji ale ze sztafetą kandydatów opozycji. Z tego punktu widzenia zwycięstwo w tamtej kampanii było zupełnie innym wyzwaniem niż w 2015 roku, na pewno nie mniej ciężkim. Ale na szczęście sprostaliśmy tym wszystkim trudnościom i wyborcy powierzyli mi znowu urząd prezydenta. Do 2025 roku udało się Polskę doprowadzić całą, zdrową i rozwijającą się, więc jest to dla mnie duży powód do dumy i satysfakcji. 

Proszę zdradzić trochę kulis – na ile kandydat na prezydenta RP, analizując swoje szanse w kampanii wyborczej, myśli o Polonii?

Ja myślałem zawsze, dla mnie to zawsze było bardzo ważne. Zwłaszcza wielkie znaczenie miała dla mnie Polonia amerykańska i to nie tylko dlatego, że w 2014 roku spotkałem się z przedstawicielami Polonii i Polakami mieszkającymi w Chicago. Odbyłem wtedy cały szereg spotkań, m.in. ze środowiskiem związku Podhalan, z góralami mieszkającymi w Chicago i w okolicach, ale także generalnie ze środowiskiem polonijnym. To było moje pierwsze doświadczenie, bardzo dla mnie ważne. Miałem świadomość olbrzymiej liczby Polaków, czy ludzi o polskich korzeniach mieszkających w Stanach Zjednoczonych, którzy mają w USA prawo głosu, a więc są liczącym się środowiskiem – także w sensie wyborczym. W efekcie mają wpływ na amerykańską politykę, jako ci, którzy głosują i z którymi w związku z tym należy się liczyć. Bardzo wyraziście pokazała to kampania roku 2016, w której startował prezydent Donald Trump.

Prezydent Andrzej Duda spotkał się z Polonią w Konsulacie Generalnym RP na Manhattanie 24 września 2018 roku | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Prezydent Trump spotkał się wtedy właśnie z przedstawicielami polskiej społeczności.

Mówił mi o tym później, kiedy przybył do Polski jako prezydent Stanów Zjednoczonych na spotkanie prezydentów Państw Trójmorza w 2017 roku i miał swoje słynne wystąpienie na Placu Krasińskich pod pomnikiem Powstania Warszawskiego. Powiedział mi, jakie znaczenie miało dla niego to spotkanie z Polakami, jakie to było dla niego ważne żeby z nimi rozmawiać. Wybrzmiało to także w jego wystąpieniu, wygłoszonym wtedy w Warszawie. Pomijając względy osobistej sympatii, mogę więc powiedzieć, że również dlatego Polacy w Stanach Zjednoczonych odgrywali dla mnie ogromne znaczenie. To nie tylko miłe spotkania i polskie akcenty za oceanem ale przede wszystkim siła polityczna. Jednym z fundamentalnych elementów mojej polityki zagranicznej, jako prezydenta Rzeczypospolitej, było budowanie relacji ze Stanami Zjednoczonymi, z władzami amerykańskimi na wszystkich możliwych szczeblach i na wszystkich możliwych obszarach. Polscy wyborcy w USA pokazali, że odgrywają rolę nie tylko jako elektorat w wyborach w Polsce, ale mają także wymierny wpływ na amerykańskiej scenie politycznej jako siła wyborcza. Co przy tym ważne, mają swoje wpływy zarówno wśród Republikanów, jak i Demokratów. A to szalenie ważne z punktu widzenia interesów Polski.

No właśnie, przecież w trakcie swojej prezydentury, współpracował Pan z trzema prezydentami USA, z których dwaj byli Demokratami.

I mogę powiedzieć, że zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku był to czas dobry dla Polski. Również wtedy następowało zacieśnienie relacji polsko-amerykańskich. Przecież prezydent Barack Obama był w Polsce w czasie szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku, a prezydent Joe Biden dwukrotnie nas odwiedzał już po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Więc tę politykę realizowaliśmy skutecznie, między innymi także dzięki dobrej współpracy ze środowiskami polonijnymi w Stanach Zjednoczonych. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Leokadia Głogowska (pierwsza z lewej), której podczas ataków terrorystycznych na WTC udało się uciec z 82 piętra jednego z wieżowców, we wrześniu 2021 roku oprowadziła prezydenta Andrzeja Dudę i jego małżonkę po National September 11 Memorial & Museum oraz opowiedziała swoją historię | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

W swojej książce poświęcił Pan Polonii cały rozdział. Czy któreś spotkanie w USA szczególnie zapadło Panu w pamięci?

Tych spotkań było bardzo, bardzo wiele i z różnymi środowiskami. Na pewno nigdy nie zapomnę mojego spotkania w 2015 roku. Poleciałem do Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy jako prezydent Rzeczypospolitej. To był wyjazd do Nowego Jorku, w związku ze Zgromadzeniem Ogólnym ONZ. Przy okazji odbyło się spotkanie z Polakami na otwartym powietrzu, o ile pamiętam ono było na Greenpoincie. Wie pan, jak sobie przypomnę ten wielki entuzjazm…

Czuł Pan to?

Ogromny! Pojawiło się bardzo wiele osób, atmosfera była wspaniała.


Da się to porównać np. do spotkań w Polsce?

Tak! Absolutnie, to było porównywalne ze spotkaniami w Polsce. Czułem, że była to w jakimś sensie kontynuacja najlepszych momentów kampanijnych. Byłem pod ogromnym wrażeniem, że tylu moich rodaków przybyło wtedy na to spotkanie. I naprawdę od ludzi bił wielki entuzjazm, mi również się to udzieliło. Niezapomniane przeżycie.

Z rodakami spotykałem się też kilkukrotnie m.in. w Polskiej Częstochowie, czyli w Doylestown. No i oczywiście to ogromne, spektakularne spotkanie w Chicago, również na wolnym powietrzu, gdzie zjawiły się tysiące naszych rodaków i również panowała niezwykła, wspaniała atmosfera. W samym centrum Chicago! To są spotkania, których nie zapomnę nigdy. Jestem i zawsze będę bardzo wdzięczny Polonii, że okazywała mi tyle wsparcia i wielokrotnie przyjmowała mnie tak ciepło i entuzjastycznie.

Prezydent Andrzej Duda podczas wygłaszania przemówienia skierowanego do Polonii podczas spotkania w Linden w 2021 roku | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Spotkał się Pan również z Polonią pod pomnikiem Katyń 1940 w Jersey City. Zaangażował się Pan w obronę tego monumentu, m.in. spotykając się z burmistrzem Stevenem Fulopem. Pamięta Pan tę rozmowę?

Pamiętam ją dokładnie. Powiedziałem panu burmistrzowi krótko, że przyjechałem w to miejsce, bo jest ono dla Polaków bardzo ważne. I stanowczo poprosiłem, żeby rozważyli decyzję o przeniesieniu pomnika.

To była chłodna rozmowa?

Tak, była chłodna, nie było między nami wielkiej serdeczności. Po pierwsze z tego powodu, że nie znaliśmy się wcześniej, to było nasze pierwsze spotkanie, a po drugie dlatego, że sytuacja była rzeczywiście bardzo trudna. Nie miałem wtedy na to spotkanie dużo czasu, więc skupiłem się na krótkim, ale mocnym wyartykułowaniu – śmiało można powiedzieć – mojego absolutnie jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Jednoznacznie wsparłem środowiska polskie, polonijne i powiedziałem burmistrzowi, że to jest dla Polski bardzo ważne. Sytuacja była specyficzna, bo burmistrz wiedział, że dla Stanów Zjednoczonych relacje z Polską nie są obojętne. Wiedział też, że ja mam dobre relacje z prezydentami Stanów Zjednoczonych. Więc myślę, że to wszystko razem miało wtedy swoje znaczenie. Ale przede wszystkim to, że ten pomnik udało się utrzymać w tym miejscu, było wielką zasługą naszego polskiego środowiska właśnie w New Jersey i w ogóle w Stanach Zjednoczonych.

Czy prezydent Trump często wspominał w rozmowie z Panem o Polonii?

Prezydent Trump przy każdej naszej dłuższej rozmowie zawsze wspominał dwa elementy. Po pierwsze, właśnie swoją relację z Polakami w Stanach Zjednoczonych. A po drugie swoje wystąpienie w Warszawie, które – jak wielokrotnie podkreślał – było dla niego bardzo ważne. To są dwa elementy, do których prezydent Trump wracał wielokrotnie w czasie spotkań ze mną. I praktycznie zawsze wspominał o polskim środowisku, czy o osobach ze środowiska polonijnego, z którymi miał kontakty. 

W książce odsłania Pan nieco kulis wizyty prezydenta Trumpa w Warszawie w lipcu 2017 roku. Zwrócił Pan uwagę m.in. na to, że po wspaniałym przyjęciu prezydenta przez Polaków na Placu Krasińskich, Donald Trump udał się do Niemiec, gdzie zastał sytuację odmienną o 180 stopni.

Jestem pewien, że sposób, w jaki Polacy powitali go w Warszawie, był dla prezydenta Trumpa wielką satysfakcją. Faktycznie, to o czym wspominam w książce, było co prawda przypadkowe, ale dla Polski niezwykle korzystne. Proszę sobie wyobrazić: Warszawa, przepiękna pogoda, wspaniała atmosfera, mnóstwo ludzi wiwatujących, cieszących się z wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego żony, Pierwszej Damy, Melanii Trump. Ta niezwykła życzliwość, skandowanie: „Donald Trump! Donald Trump!” i „USA! USA”. Tak to wyglądało w wielu punktach Warszawy, m.in. przy ambasadzie amerykańskiej czy przy hotelu, gdzie prezydent wtedy z małżonką mieszkał.

A potem prezydent Trump i Pierwsza Dama polecieli do Niemiec…

Dokładnie, prosto z Warszawy udali się do Niemiec. I co tam zastali? Wielkie demonstracje antyglobalistów, protesty, manifestacje, uliczne zajścia, ataki… Hotel, w którym mieszkali, został zablokowany, nie można było z niego wyjść. Pani prezydentowa Melania Trump nie mogła w ogóle opuścić hotelu. Ochrona się na to nie zgodziła. No więc z jednej strony mamy ogromną życzliwość w Polsce, radość Polaków, pogodę ducha ludzi, którzy cieszyli się tak bardzo z tej wizyty, którzy z taką radością przyjmowali wystąpienie prezydenta. A z drugiej strony to wszystko, co później spotkało go w Niemczech. Nie ma co ukrywać, Polska wypadła bardzo korzystnie, taka jest prawda. 

W innym miejscu książki wspomina Pan o Paradzie Pułaskiego, w której wziął Pan udział dwa lata temu.

Świetna atmosfera! Byłem pierwszy raz i bardzo mi się podobało!

Prezydent Andrzej Duda podczas Parady Pułaskiego w 2023 roku chętnie pozował do zdjęć | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK


Może dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie tradycji, w ramach której każdy urzędujący prezydent Polski przynajmniej raz w ciągu swojej kadencji brałby udział w Paradzie Pułaskiego?

Trzeba namawiać prezydenta Karola Nawrockiego! Jeśli drugi prezydent pojedzie, to już się z tego zrobi tradycja!

A Pan by zachęcał do tego prezydenta Nawrockiego?

Pewnie, że tak! Dla mnie to było bardzo budujące i ciekawe wydarzenie, zwłaszcza że – nie ma co się czarować – w Polsce nie ma takich zwyczajów. Nie ma w naszym kraju takich barwnych parad, które defilują przez centrum miasta, idą w radosnym korowodzie, skupiając tak duża społeczność, jak właśnie Parada Pułaskiego. Wzięcie w tym udziału było dla mnie dużym przeżyciem. Poza tym jest to pewien obraz Polonii, Polaków w Stanach Zjednoczonych – bardzo budujący. Z jednej strony z uwagi na pamięć o korzeniach, o polskości, o znajomość języka również przez polską młodzież, która przecież wychowuje się w Stanach Zjednoczonych wśród amerykańskich rówieśników, a jednak mówi po polsku, bo rodzice tego pilnują, poświęcają swój czas i chodzą do szkółek niedzielnych, sobotnich, żeby uczyć się języka polskiego i wiedzy o Polsce. Jestem za to ogromnie wdzięczny. A z drugiej strony podczas parady widoczna była również zamożność polskiej społeczności. Było widać, że to nie są ubodzy ludzie. To są ludzie radośni, to jest amerykańska klasa średnia. I to bardzo dobrze! Ja jestem z tego zadowolony. 

Wiele młodych osób uczestniczących w Paradzie Pułaskiego chciało mieć pamiątkowe selfie z prezydentem Andrzejem Dudą | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

A czy Pan jeszcze kiedyś weźmie udział w Paradzie Pułaskiego?

Oczywiście, że tak! Jeżeli tylko będzie sposobność i zaproszenie, to z wielką przyjemnością wezmę udział w tym święcie. Naprawdę, zawsze będę wypowiadał się o Paradzie Pułaskiego w samych superlatywach. I dziś, z perspektywy czasu, uważam, że podjęliśmy świetną decyzję, że wzięliśmy w niej udział, chociaż byliśmy wtedy bardzo zmęczeni, bo przypomnę, że tuż wcześniej byliśmy na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Po czym, po kilku dniach, znowu polecieliśmy do Stanów Zjednoczonych na paradę. I dla mnie i dla całego zespołu nie było to łatwe, ale absolutnie tego nie żałowaliśmy. Przeciwnie, każdy z nas uważał, że podjęliśmy świetną decyzję. Mogę obiecać, że na pewno będę namawiał prezydenta Karola Nawrockiego do udziału w Paradzie Pułaskiego. Może nie w pierwszym roku prezydentury, ale gdyby rozważył w kolejnym roku taki wyjazd, to byłby to jak najbardziej mądry pomysł. 

Wspomniał Pan o zamożności Polaków w Stanach Zjednoczonych. Może polskie władze powinny bardziej zachęcać Polaków mieszkających w USA do powrotu do ojczyzny, by swój dorobek, ale też doświadczenie, wiedzę i kontakty inwestowali w Polsce?

Ja zawsze zachęcam. Uważam, że to obowiązek prezydenta Rzeczpospolitej, aby zachęcać rodaków do powrotu. Zawsze powtarzałem i będę powtarzał: „Słuchajcie, wracajcie, przywieźcie zarobione przez siebie pieniądze, przywieźcie doświadczenie, które zdobyliście pracując w tych wielkich firmach i budujcie z nami Polskę. Czekamy na was, jesteście witani z otwartymi ramionami i z radością!”. I muszę powiedzieć, że spotkałem bardzo wielu młodych ludzi, którzy mi mówili: „Panie prezydencie, wróciliśmy, założyliśmy firmę, działamy, jest dobrze”. Bardzo, bardzo wiele takich młodych rodzin spotkałem, zwłaszcza na trasie mojej kampanii w 2020 roku. Właśnie młodych ludzi, którzy mi mówili że powrócili po latach, przede wszystkim z Wielkiej Brytanii, ale też z innych krajów. Dlatego to samo mówię od zawsze do naszej społeczności amerykańskiej: „Wracajcie, czekamy na was! A w każdym razie na pewno przyjeżdżajcie do Polski, bo jesteście witani z otwartymi ramionami. Odwiedzajcie swoich bliskich w Polsce, utrzymujcie kontakt z ojczyzną”. Zachęcam również seniorów do powrotu do Polski. Jeśli nie na stałe, to może warto rozważyć pomysł zbudowania sobie drugiego domu w Polsce? Polska może być świetnym miejscem wypadowym na różne wycieczki po Europie. Jesteście obywatelami świata, jesteście ludźmi którzy bardzo często są po prostu zamożni jak na standardy światowe i korzystajcie z tego, że macie tę drugą ojczyznę, Polskę, która wam daje też europejskie różne możliwości.

Prezydent Andrzej Duda wraz z przedstawicielami Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Spotkanie miało miejsce 24 września 2021 roku | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Jako prezydent Polski bardzo często bywał Pan w Stanach Zjednoczonych – m.in. na sesjach Zgromadzenia Ogólnego ONZ. O zakulisowych rozmowach, które tam prowadzono, pisze Pan w książce. Ja chciałem zapytać, jaką pozycję ma dzisiaj Polska na forum ONZ? Czy Polska jest obecnie ważnym graczem?

Myślę, że tak i to bardzo dobrze pokazuje świetna moim zdaniem decyzja prezydenta Nawrockiego o tym, żeby przed swoją wizytą w Białym Domu zaprosić do Polski przywódców państw Europy Środkowej i wybrzeża Bałtyku. Proszę zwrócić uwagę, że przyjechali prezydenci państw bałtyckich, przyjechała premier Danii i wszyscy dyskutowali właśnie o tym, jaką politykę powinniśmy realizować w kontekście współpracy w ramach NATO, a także w kontekście współpracy euroatlantyckiej. 

Polska jest w tym momencie jednym z liderów?

Na pewno jest liczącym się graczem w swojej części Europy. Nie chcę mówić, że jest liderem, ale jest liczącym się graczem i prezydent Polski, który został zaproszony przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, jest liczącą się postacią na arenie europejskiej. Jest to zresztą bardzo słuszne, bo przecież jesteśmy jednym z większych europejskich krajów, a na pewno największym krajem wschodniej flanki NATO. W związku z tym powiem tak – obecnie zajmujemy należne sobie miejsce. Prezydent Polski został zaproszony przez prezydenta USA od razu na początku swojej pierwszej kadencji…

Pamiątkowa fotografia weteranów z polską parą prezydencką | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Nie minął miesiąc od zaprzysiężenia, a Karol Nawrocki pojawił się w Białym Domu.
Dokładnie tak. To jest pierwsza wizyta zagraniczna nowego prezydenta Polski. I fakt, że wcześniej odbyło się w Polsce spotkanie z liderami naszego regionu, pokazuje, jaka dzisiaj jest pozycja Polski, jakie mamy znaczenie. Czym ta pozycja jest podbudowana? Właśnie tym, że byliśmy cały czas obecni na arenie międzynarodowej, że przez ostatnich 10 lat koordynowaliśmy współpracę państw Trójmorza, koordynowaliśmy współpracę państw Bukaresztańskiej Dziewiątki i byliśmy współtwórcami obu tych formatów. Ja razem z panią prezydent Kolindą Grabar-Kitarović stworzyłem współpracę w ramach Trójmorza, a z ówczesnym prezydentem Rumunii Klausem Iohannisem stworzyliśmy Bukaresztańską Dziewiątkę. Zrobiliśmy to po to, żeby przedstawiać w NATO nasz punkt widzenia, punkt widzenia wschodniej flanki NATO i żeby zapewnić obecność wojsk NATO na wschodniej flance sojuszu. To wszystko się udało. Kiedy Rosja w sposób otwarty i pełnoskalowy napadła na Ukrainę, potwierdziła się słuszność naszej polityki, zarówno jeśli chodzi o rozwój współpracy militarnej, inwestycje w obronność, wzrost nakładów na obronność, co realizowaliśmy przez wszystkie te lata, jak i rozwój współpracy energetycznej, podpisanie umów ze Stanami Zjednoczonymi na dostawę gazu LNG do Polski, do naszego gazoportu w Świnoujściu, budowę nowego gazociągu z Szelfu Norweskiego poprzez Danię i do Polski, budowę interkonektorów polsko-litewskiego, ale także polsko-słowackiego i polsko-czeskiego. Dziś jesteśmy stuprocentowo niezależni od Rosji jeżeli chodzi o dostawę gazu dla Polski, co bez wątpienia jest naszym wielkim sukcesem. 

Zapytam jeszcze o Pana podróże do USA. Czy ma Pan jakieś swoje ulubione miejsca w Stanach Zjednoczonych?

Każdy, kto miał przyjemność odwiedzenia różnych miejsc w USA mówi, że jest to kraj niesamowicie różnorodny. W USA jest wszystko – od pięknych wysp, poprzez bagna, wysokie góry, pustynie, wulkany i lodowce… Chciałoby się odwiedzić całe Stany Zjednoczone! Muszę powiedzieć, że dla mnie szczególnie ważne są miejsca w USA związane z Polską, z polskością, jak na przykład Polska Częstochowa i wszystkie polskie miejsca pamięci. W ogóle dla mnie bardzo ciekawe w Ameryce jest to, że nasi rodacy są praktycznie wszędzie. Spotkałem naszych rodaków i w siedzibie Google’a w Kalifornii i w Nowym Jorku oczywiście i kiedy byłem w Houston też spotkałem Polaków, tak samo w Savannah i w wielu, wielu innych miejscach. Odbyłem dużo niezwykle ujmujących, ciekawych spotkań i to z ludźmi działającymi w bardzo różnych branżach – od gospodarki, biznesu, poprzez sfery naukowe, aż wreszcie do Polaków, którzy działają w świecie polityki amerykańskiej, co też jest niezwykle cenne. 

Para prezydencka wraz z członkami Polish American Folk Dance Company podczas spotkania z Polonią, które odbyło się 17 września 2023 roku na Queensie, NY | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Ma Pan za sobą dwie kadencje w roli prezydenta Polski, ale jak na polityka, jest pan ciągle w kwiecie wieku. Pytanie brzmi zatem – co dalej? Ostatnio poseł Marek Jakubiak powiedział w rozmowie z „Nowym Dziennikiem”, że prezydent Andrzej Duda będzie pierwszym prezydentem-premierem.

To prawda, że jak na politykę jestem człowiekiem w kwiecie wieku. 53 lata w polityce to jest ten najbardziej produktywny okres w życiu, a ja rzeczywiście mam już bardzo szerokie doświadczenie. Na samym początku, kiedy rozpoczynałem moją aktywność polityczną, uczestniczyłem w polityce rządowej. Mam też za sobą działalność przy boku prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego, działalność parlamentarną w Polsce, w Parlamencie Europejskim, no i wreszcie 10 lat prezydentury. Więc zgromadziłem już bardzo bogate doświadczenie i kapitał polityczny. I mówię tak – traktuję politykę jako rozumną troskę o dobro wspólne i służbę. Jeżeli będzie zapotrzebowanie, żebym służył Rzeczypospolitej na jakimś jeszcze stanowisku, które mieściłoby się w granicach powagi urzędu prezydenckiego, który kiedyś pełniłem, to ja zawsze jestem otwarty do rozmowy na ten temat. Jeżeli będzie takie zapotrzebowanie na scenie politycznej, jeżeli Polska będzie tego potrzebowała, żebym włączył się ponownie w bieżącą aktywność polityczną, to z całą pewnością to rozważę. I w jakimś sensie traktuję to jako kontynuację swojej służby, także i prezydenckiej. To jest po prostu służenie Rzeczypospolitej.

Chce Pan powołać do życia własną instytucję.

Zgadza się. Niezależnie od wszystkiego, mam nadzieję, że teraz, przez najbliższe lata będziemy prowadzili działalność niejako na obrzeżach polityki, wokół polityki, ale również bardzo potrzebną, czyli że stworzymy coś w rodzaju think tanku, gdzie będziemy pracowali nad koncepcjami politycznymi, gdzie będziemy debatowali, dyskutowali na temat rozwoju, przygotowywali różnego rodzaju ekspertyzy. Chciałbym zaangażować się w taki projekt, razem z moimi współpracownikami. Normalnym obyczajem jest, że po zakończeniu kadencji otwiera się biuro byłego prezydenta. Ja chciałbym, żeby w moim przypadku takie biura były dwa – jedno w Krakowie, a drugie w Warszawie. Kraków, czyli moje rodzinne miasto, no i Warszawa, oczywiście stolica Polski. A jeśli ziściłyby się moje plany i marzenia, to w przyszłości może udałoby się również otworzyć tego rodzaju instytucję poza granicami Polski i zaangażować się w organizowanie w Polsce różnego rodzaju międzynarodowych wydarzeń, konferencji, na których spotykaliby się politycy, byli politycy, pełniący właśnie najważniejsze funkcje w swoich państwach, różnego rodzaju eksperci. Wszystko po to, by pracować nad koncepcjami rozwojowymi, nad kwestiami bezpieczeństwa – nad tym wszystkim, co jest rzeczywiście ważne. 

Pan przez 10 lat będąc prezydentem poznał Pan z pewnością tajniki polskiej polityki od podszewki. Ciekawi mnie zatem, czy Pana zdaniem w Polsce nie lepiej sprawdziłby się system prezydencki, na wzór tego, który obowiązuje w USA?

Bardzo trudno powiedzieć. To wszystko zależy tak naprawdę od woli społeczeństwa, bo pamiętajmy, że społeczeństwo przede wszystkim musi się zdecydować na dany system. Przeprowadzenie jakiejkolwiek poważnej zmiany systemowej wymaga zgody społecznej, a ta zgoda społeczna musiałaby oznaczać np. przyjęcie nowej konstytucji.

Para prezydencka wraz z przedstawicielami ZHP uczestniczącymi w spotkaniu z Polonią, które odbyło się 17 września 2023 roku na Queensie, NY | fot. WOJTEK MAŚLANKA/NOWY DZIENNIK

Prezydent Karol Nawrocki twierdzi, że nowa konstytucja jest w Polsce potrzebna.

Przy tego typu operacjach konieczna jest zgoda parlamentu, czy wręcz Zgromadzenia Narodowego, które musiałoby tę konstytucję przyjąć. Po drugie, mamy kwestię referendum konstytucyjnego, które też jest ogromnie ważne i znaczące. Do tego dochodzi cała dyskusja, która powinna się przetoczyć wokół konstytucji. Więc to jest wielki znak zapytania o to, jaka będzie wola polskiego społeczeństwa. Chciałbym, żeby tak to się właśnie odbywało, bo uważam, że demokracja w Polsce się umacnia, czego dowodem w moim przekonaniu są wybory, które odbywały się na przestrzeni ostatnich lat, z bardzo wysoką jak na polskie standardy frekwencją. To jest wielka zmiana, z której się z ogromnie cieszę, bo brałem aktywny udział w tym procesie umacniania polskiej demokracji.

Polska demokracja jest dziś silniejsza niż przed 2015 rokiem?

Uważam, że tak, i nie mam tutaj cienia wątpliwości. Polacy stają się coraz bardziej demokratycznym społeczeństwem, coraz bardziej dojrzałym, polskie instytucje demokratyczne krzepną. To jest bardzo ważne. W każdych wyborach z zapartym tchem patrzymy, w jaka będzie decyzja wyborcza większości moich rodaków. To jest zawsze kwestia otwarta. 

Ale czy podczas tych dwóch kadencji nie myślał Pan sobie czasem: „Nie no, tutaj powinienem mieć więcej możliwości jako prezydent!”? 

Wie pan, jest pewna niekonsekwencja w naszym obecnym systemie w Polsce. Jeśli popatrzymy na czyste rozwiązania konstytucyjne, abstrahując od wszystkich utartych obyczajów, czy z pewnych możliwości pozakonstytucyjnego oddziaływania prezydenta, to pozycja prezydenta w Polsce nie jest bardzo mocna. Oczywiście, konstytucja nazywa prezydenta Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych i wszyscy słysząc to od razu myślą sobie: „No tak, jest zwierzchnikiem, więc kieruje Siłami Zbrojnymi”. Zaraz, zaraz, chwileczkę. Jest również obok w Konstytucji zapis, który mówi, że w okresie pokoju prezydent realizuje tę swoją funkcję za pośrednictwem ministra obrony narodowej. To oznacza, że tak naprawdę prezydent sam tutaj nie decyduje. W istocie, bez współpracy z ministrem, czyli bez współdecydowania przez ministra, ta funkcja staje się iluzoryczna. No więc to są takie elementy, które w gruncie rzeczy powodują, że pozycja prezydenta – teoretycznie wydawałoby się, że silna – w praktyce tak mocna nie jest.

Kompetencje prezydenta nie są zbyt silne, ale przecież jednocześnie prezydent jest wybierany w wyborach powszechnych, co sprawia, że otrzymuje ogromny mandat od społeczeństwa.

Dokładnie! Prezydent jest jedynym ze wszystkich organów państwa polskiego, który ma tak niezwykle silną legitymację. Czyli z jednej strony ta niezwykle silna legitymacja wynikająca z wyboru powszechnego, z tego że wszyscy Polacy mogą brać udział w głosowaniu na prezydenta RP, na konkretnego człowieka, który będzie prezydentem. A z drugiej strony, w ogromnym stopniu jednak niesamodzielne kompetencje tego prezydenta w bardzo ważnych sprawach. To jest pewien paradoks. Większości naszego społeczeństwa wydaje się, że prezydent wszystko może. No właśnie prezydent może znacznie mniej, niż się wszystkim wydaje.

Paradoks prezydenta.

To jest pewien paradoks. Są więc tacy, którzy mówią, że trzeba zdecydować. Albo dajemy prezydentowi Rzeczypospolitej rzeczywiście bardzo poważną władzę i niech prezydent będzie dalej wybierany w wyborach powszechnych, ale niech tę władzę rzeczywiście ma bardzo silną. Niech na przykład wyznacza przynajmniej część ministrów czy ma większy wpływ w zakresie obsady innych ważnych stanowisk w państwie. Niech ta rola prezydenta będzie umocniona, niech prezydent ma mocniejszą rolę w procesie ustawodawczym. Albo druga opcja – osłabmy rolę prezydenta, zróbmy prezydenta w swojej istocie bardziej symbolicznego, bardziej ceremonialnego, ograniczmy władzę prezydencką. Ale niech to będzie w takim razie prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, a nie w wyborach powszechnych, żeby była przynajmniej jasność, że ten prezydent jest wykreowany przez pewien obóz polityczny, a nie wybrany przez naród. To są dwie koncepcje, które można przyjąć. W jednym modelu przyjmujemy system rzeczywiście władzy prezydenckiej, w drugim przyjmujemy system parlamentarno-gabinetowy, gdzie rola prezydenta jest symboliczna i bardziej ceremonialna. 

Ostatnia kampania prezydencka w Polsce była bardzo szczególna pod wieloma względami. Odbyła się m.in. rekordowa jak na polskie standardy liczba debat wyborczych. Czy Pana zdaniem to jest kierunek, w którym należy podążać przy okazji kolejnych kampanii?

Moim zdaniem każda formuła tego, by w jak największym stopniu angażować obywateli w proces decyzyjny jest dobra, bo sprzyja demokracji. Im więcej ludzie mają informacji na temat kandydatów, im bardziej mogą tych kandydatów ocenić, tym lepiej. Im kandydat jest bardziej osadzony w świadomości społecznej, tym większa jest też w moim przekonaniu jego legitymacja, co dla samego prezydenta jest ogromnie ważne. Tak naprawdę każda kolejna kampania wyborcza jest inna. Świat się zmienia, rola social mediów stała się inna, znacznie mocniejsza, niż kiedyś. Być może w tegorocznej kampanii kandydaci mniej jeździli po kraju, niż ja to uczyniłem w 2015 roku, ale znacznie więcej debatowali, niż miało to miejsce 10 czy 5 lat temu. I to są normalne zmiany.

Na koniec chciałem zapytać o Pana viralowe wypowiedzi w internecie. Zdarzało się w ostatnich latach, że ktoś wycinał część Pana wypowiedzi, wrzucał do internetu i stawało się to wielkim hitem. Podobnie jak memy z Panem w roli głównej. Jak podchodził Pan do tego rodzaju internetowej twórczości?

Bardzo mnie to bawiło! Podchodziłem do tego zawsze z przymrużeniem oka, sam śmiałem się z wielu memów i podziwiałem niezwykłą kreatywność ludzi i ich spostrzegawczość. Ja bardzo lubię memy, oczywiście one są różne, ale uważam, że to jest bardzo ciekawy rodzaj rozrywki, ta sztuka memów – chyba można tak powiedzieć. Staram się do tego podchodzić z dystansem. Osoby, które mnie znają, wiedzą, że mam trochę dystansu do siebie. Więc memy polubiłem i dalej je lubię!


„To ja. Andrzej Duda”

Wydawnictwo: Videre Sp. z o.o.

Liczba stron: 640

Książkę można nabyć za pośrednictwem strony internetowej:


Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner