New York
55°
Clear
5:33 am8:11 pm EDT
1mph
89%
30.03
TueWedThu
79°F
82°F
84°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Turystyka

Moje spotkanie z Akropolem

26.04.2023
Prawdziwą perłą słynnego ateńskiego wzgórza jest Partenon ZDJĘCIA: DREAMSTIME

Kiedy wszedłem do „mojego” ateńskiego penthousu, pierwszym obiektem, który rzucił mi się w oczy, gdy spojrzałem przez okno, było monumentalne wzgórze Akropol.

Andrzej Dobrowolski

Chociaż od dawna chciałem je zobaczyć, to tym razem zupełnie nie miałem nastroju, aby je kontemplować. Ciągle byłem pod wrażeniem przemiłych facetów z gangu, którzy obrabowali mnie pod pozorem udzielenia pomocy w wydostaniu się z zablokowanego przez zamknięte drzwi wagonu metra. Na szczęście paszport, resztę pieniędzy i drugą kartę kredytową trzymałem oddzielnie.

Akropol z ikonicznym Parteonem znałem od dawna. Głównie z kolorowych widokówek, ale nie tylko. Podziwiałem ilustracje w albumach i książkach z historii sztuki. Wzgórze utkwiło mi w pamięci z filmów Julesa Dassina „Nigdy w niedzielę” z niezapomnianą Meliną Mercouri, czy zapomnianym Bondem. Kojarzyło się z esejem Zbigniewa Herberta, Teatrem Dionizosa i popularną niegdyś piosenką „Akropolis adieu”.

Nowe Muzeum Akropolu gromadzi tysiące eksponatów od okresu mykeńskiego po wczesnochrześcijański

Nie tak jednak wyobrażałem sobie pierwsze bezpośrednie spotkanie z legendarnym miejscem, które niegdyś upatrzyli sobie bogowie starożytnej Grecji. Kiedy odwiedzili mnie ateńscy policjanci, cierpliwie wyjaśniałem im, że ponieważ na stacji metra nie mogłem się wydostać z wagonu, przyjaźnie otoczyło mnie kilku panów, by pomóc mi otworzyć drzwi. Dopiero na peronie zorientowałem się, że nie mam portfela.

Po zakończeniu śledztwa, gdy wieczorem ustąpił nieco ateński żar, wyjrzałem na taras. W oddali, ponad dachami rysował się na wzgórzu wspaniale oświetlony Partenon, którego piękna nie było w stanie całkiem zredukować ani oszpecenie przez liczący tysiące lat ząb czasu, ani przez człowieka z jego odwiecznym upodobaniem do wojen. Część kolumnady ikonicznej świątyni ku czci Ateny Dziewicy (Parhenos) zachowała się, chociaż jej początki sięgają 447 roku p.n.e. Wiele zagrabionych rzeźb i fresków z budowli zachwyca dzisiaj miłośników sztuki m.in. w londyńskim British Museum i Luwrze w Paryżu.

W leżącym u stóp Akropolu Teatrze Dionizosa, zbudowanym w V wieku p.n.e., ówczesna publiczność oklaskiwała utwory Sofoklesa, Ajschylosa, Eurypidesa czy Arystofanesa

Wiele dni przypatrywałem się Akropolowi i jego widocznym gołym okiem zabytkom tylko z daleka. Zmieniał się w zależności od dziennego oświetlenia w prażącym słońcu, a do pewnego stopnia także i sztucznego nocą. Nad ciekawością przeważały jednak obawy przed upałem, którego mój organizm nie znosi. Zwłaszcza że Ateny w dużym stopniu przypominają kamienną pustynię. Skąpo tam z miejscami pozwalającymi na ochłodę niczym w oliwkowym gaju. Trudno się gdzieś schronić. W Nowym Jorku upał i wilgoć nie są też niczym obcym, ale nikt nie każe się wystawiać godzinami na skwar, jeśli można spędzić komfortowo czas w klimatyzowanym pomieszczeniu.

Nie doczytałem się od razu, że Akropol wznosi się na niewiele ponad 150 metrów n.p.m., a w odniesieniu do jego podnóża tylko na ok. 70 metrów. Nie odnosi się takiego wrażenie tylko z daleka, ale nawet kiedy podejdzie się w najbliższe sąsiedztwo. Wygląda na dużo wyższe wzgórze. Postanowiłem zatem, że przeczekam z wypadem, aż się nieco ochłodzi.

Najpierw zapragnąłem wywiązać się z innych obowiązków turystycznych. Pamiętam do dzisiaj drwiące uśmieszki organizatorów wycieczek, kiedy indagowałem ich o trasy pozwalające zwiedzać miasto albo też bliższe lub dalsze okolice nie wychodząc z autobusu.

Jedynym odstępstwem od atrakcji pod rozżarzonym niebem były wspaniałe muzea. Chyba że ktoś lubi przebyć 9500 km z okładem, żeby się napić tsipouro albo metaxy. Zagadnąłem też w kilku miejscach, czy nie mają nektaru, który w starożytności popijali greccy bogowie, żeby zapewnić sobie nieśmiertelność. Nigdzie nie mogłem tego trunku znaleźć. Pewnie jego zapasy się wyczerpały…

Pod dachem do najbardziej kuszących należały, moim zdaniem, dwa obiekty. Położone w centrum miasta Krajowe Muzeum Archeologiczne jest portretowane jako największe w Grecji i jedno z najbardziej godnych zwiedzenia na świecie. W istocie zachwyca panoramą starożytnej greckiej cywilizacji poczynając od 7000 roku p.n.e., z rzeźbami w marmurze, brązie lub złocie, w tym statuami Themisa, Diadoumenosa czy Afrodyty z Delos atakowanej przez Pana (pół człowieka pół kozła). Uwagę przykuwają złota, pośmiertna maska Agamemnona, starożytne freski Thery i inne artefakty.

Wrażenie robi też rozlokowane u stóp słynnego wzgórza Nowe Muzeum Akropolu. Gromadzi tysiące eksponatów od okresu mykeńskiego po wczesnochrześcijański. Są tam płaskorzeźby i inne znaleziska z Partenonu, Propylei, Świątyni Ateny Nike bądź dedykowanej Asklepiosowi. Obiekt mieści też frontony nieistniejących już świątyń, w tym Hekatompedon.

Wspaniałe zabytki muzealne nie zaspokajały jednak mojego głównego celu podróży do Aten. Prawdę mówiąc nie po to się tam głównie wybrałem. Pomimo że kilkakrotnie poniosło mnie na odległość o krok do Akropolu, w tym przy okazji zwiedzania muzeum, od którego wzięło nazwę, długo nie mogłem się zdecydować, z powodu gorąca, na wspinaczkę na szczyt.

Na kilka dni przed końcem mojej ateńskiej eskapady coraz bliższy byłem realizacji ambitnego planu zdobycia Akropolu. Wybrałem się tam wczesnym popołudniem, ale lejący się z nieba żar znów mnie odrzucił. Good news polegał na tym, że zasięgnąłem języka u kilku osób, w tym miłej Greczynki, która nieopodal pracowała. Bernika poradziła mi, żebym wyruszył w trasę jak najpóźniej, z półtorej godziny przed zamknięciem Akropolu dla turystów. Zapewniała, że to powinno z grubsza wystarczyć na jego obejrzenie. Jak dodała, można nawet podjechać na górę windą.

Doczekałem więc prawie do wieczora i wystrojony w ochronny kapelusz z dużym rondem, zaopatrzony – zgodnie z powszechnymi wskazaniami – w kilka butelek wody wyruszyłem pod wzgórze.

Jak wyjaśniają uczeni w piśmie, określenie „akropol” pochodzi od starożytnego greckiego słowa „akropolis”, złożonego z akros (najwyższy, wysoki) i polis (miasto). Akropole wznoszono na ogół w celach obronnych i były ufortyfikowanymi cytadelami.

Początki Akropolu w Atenach sięgają okresu neolitu sprzed ponad 5000 lat. Położony na wzgórzu z widokiem na miasto, był najpierw miejscem oddawania czci bogom i boginiom greckiego Panteonu. Pierwsze świątynie pojawiły się w VIII wieku p.n.e. Akropol pełnił funkcje religijne, polityczne i społeczne, a Partenon był symbolem ateńskiej potęgi. Jego mury zostały wzmocnione, aby chronić miasto przed najazdami barbarzyńców.

W trakcie mojej wędrówki słońce piekło niemiłosiernie w dalszym ciągu, ale już z nieco mniejszą intensywnością. Tłum nie wydawał się być dużo mniejszy niż wówczas, kiedy pojawiłem się tam na chwilę w godzinach szczytu. Zmartwiło mnie, że znalazłem się przy drugim z kolei wejściu, na które trafiłem, w sąsiedztwie muzeum, bo nie ma tam windy. Ostatecznie jednak nie żałowałem. Po drodze można było oglądać widoki na Ateny i przekonać się naocznie, że to kamienna pustynia, chociaż przed olimpiadą w 2004 roku miasto obsadzono nieco zielenią.

Szczęśliwie droga wspinaczkowa nie dorównywała stopniem trudności trasy znanej z tatrzańskiej Koróny XI na Jastrzębiej Turni. Turyści nie mogą dostać się co prawda na Akropol samochodem, ale widać było różne pojazdy, poczynając od policyjnych, poprzez pracownicze, a zważywszy, że na samym szczycie stoją dźwigi, pomagające w odrestaurowaniu zabytków, oraz rusztowania, wjeżdżać mogą tam także duże ciężarówki. W związku ze zniszczeniami słynne ateńskie wzgórze jest wciąż terenem budowy.

Widok na pięknie oświetlony nocą Akropol

Jego prawdziwą perłę stanowi Partenon. Został poświęcony Atenie, obrończyni miasta. Inicjatorem wzniesienia budowli z marmuru stał się Perykles. Trwało to przez kilkanaście lat poczynając od 447 roku p.n.e. Obiekt reprezentuje architekturę klasycystycznej Grecji, a zdobią go doryckie kolumny. Właśnie tam gromadzą się chyba najdłużej tłumy. Najważniejszym obrzędem w dawnej świątyni przestały być modły. Zastąpiło je fotografowanie przez wycieczki i indywidualnych turystów ze wszystkich możliwych stron. Sam byłem proszony kilkakrotnie o wykonanie pamiątkowych zdjęć. Wymigiwałem się tłumacząc, że nie mam z sobą okularów. Niektórzy, jak najładniejsza amatorka fotografii, Angielka, na którą zwróciłem uwagę, nalegali. Zauważyłem jednak, że nie była zachwycona moim kunsztem. Kiedy odchodziłem, poprosiła o powtórzenie ujęcia kogoś innego.

Czteropoziomowa świątynia Erechtejon (421-406 p.n e) nie dorównuje wspaniałością Partenonowi. Jedna z jej części była poświęcona Posejdonowi, a druga Atenie. Przyciąga dzisiaj zwiedzających m.in. Gankiem Kor, którego dach wspierają tzw. kariatydy – kolumny w kształcie kobiet, kopie oryginałów.

Do najciekawszych należy też na Akropolu monumentalna, główna brama, Propyleje. Pamięta V wiek przed naszą erą, z kolumnadami w porządkach doryckim i jońskim. Ich projektantem był architekt Mnesikles. Propyleje wypełniały w latach świetności częściowo także malowidła.

Jeden z przedsionków wiódł z Propylejów do świątyni Ateny Nike (zwycięskiej). Jej powstanie datuje się na lata 427-424 p.n.e., w trakcie wojny peloponeskiej między Atenami a Spartą. Budowlę w porządku jońskim przypisuje się Kallikratesowi. Motywem zdobiących ją rzeźb były zwłaszcza zwycięskie bitwy Ateńczyków.

Nieopodal usytuowana jest Brama Beule. Zbudowana w 267 roku n.e., prawie osiem wieków po wielkich budowlach Akropolu, miała służyć celom obronnym. Nadał jej tę nazwę archeolog francuski Ernest Beule w XIX wieku. Na architrawie bramy zachowała się oryginalna inskrypcja. Identyfikuje Flavio Septimusa Marcellinusa jako fundatora zabytku. Brama wiedzie na schody pochodzące z czasów rzymskiego cesarza Klaudiusza.

Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji Akropolu. Należą do nich także wykopaliska.

Ze względu na moje zainteresowania szczególnie żałuję, że mogłem ledwie rzucić okiem na teatry mieszczące się na zboczach wzgórza. Przymykając oczy wyobrażałem sobie jak publiczność oklaskiwała w zbudowanym w V wieku p.n.e. Teatrze Dionizosa utwory takich gigantów, jak Sofokles, Ajschylos, Eurypides czy Arystofanes.

Przykro mi było, że mimo usilnych próśb nie wpuszczono mnie ani na moment do Odeonu, powstałego w czasach rzymskich z nakazu Heroda Attyka. Teatr był przykryty dachem i mógł gościć do 6 tys. widzów. Obsługa odmówiła mi jednak wstępu na próbę odbywającego się tam właśnie, zważywszy na odgłosy, spektaklu operowego.

Grecy śpią przez kilka godzin po powrocie z pracy, a dopiero wieczorem budzą się i oddają życiu towarzyskiemu

Po zwiedzeniu Akropolu spotkałem się z mieszkającą w Atenach od dziecka Polką, Joanną Barską. Ma „Blog Pod Akropolem”, a także jest autorką książki „Ateny. Historia w otoczeniu magicznych pól”. Była przez kilka godzin moim cicerone. Joanna oprowadzała mnie po bliskich wzgórzu uliczkach wypełnionych m.in. sklepami z antykami. Chciałem tam zakupić dużą kopię statui którejś z starożytnych bogiń. Okazało się jednak ostatecznie, że łatwiej można było i taniej, licząc koszty przesyłki, zaaranżować posąg wykonany przez amerykańską firmę za pośrednictwem internetu.

Na moją uwagę o zapełnionych nocą restauracjach, tawernach i barach Joanna odparła, że Grecy śpią przez kilka godzin po powrocie z pracy, a dopiero kiedy nastanie wieczorny „chłód”, budzą się i oddają życiu towarzyskiemu. Radziła też przytomnie nieszczęśnikom, którzy z dwojga złego osiedliby raczej w okolicach Bieguna Północnego niż równika, aby na zwiedzanie Aten wybrali październik.

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner