New York
66°
Sunny
6:59 am6:27 pm EDT
6mph
41%
29.9
WedThuFri
68°F
63°F
70°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Opinie i Analizy

O listopadzie, wspomnieniach i korzeniach

23.11.2023
FOTO: DREAMSTIME Życzę Państwu, byście Święta Dziękczynienia przeżyli w spokoju i zgodzie. Z najbliższymi, ale przede wszystkim z samym sobą

Dlaczego człowiek wraca do korzeni? Bo korzenie dają punkty odniesienia na całe życie. Dzięki nim wiemy, co jest dla nas dobre i czego naprawdę potrzebujemy.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Polski listopad powinien mieć własną kategorią meteorologiczną. To niemożliwe, żeby już o czwartej po południu nad światem zapadały egipskie ciemności! To niemożliwe, że w świecie, w którym tyle się zmieniło, polski listopad nie zmienił się wcale.

Na szczęście ja się zmieniłam. Drżałam kiedyś na myśl, że nadchodził. Straszył wizją błądzenia po omacku w ciemnościach, tych na zewnątrz i wewnątrz siebie, potęgował tęsknotę za tym wszystkim, czym być nie mógł. Gdy dziś w niego wsiąkłam, otuliłam się nim jak miękkim kocem. A jednak, pomyślałam z zadowoleniem, chłód i ciemność też mogą wyglądać zupełnie inaczej, jeśli tylko popatrzy się jak na jeszcze jeden, konieczny element tego świata.

– To znaczy, że pani tu często przyjeżdża? – pyta mnie chłopak z drugiego rzędu.

W głosie morze niedowierzania. Oczy szeroko otwarte, choć większość sali ziewa w rękawy. Trudno się dziwić, jeśli za oknem wieczorna szarówka, choć na zegarze dopiero 10 rano.

– Co najmniej raz do roku przez ponad dwadzieścia lat. Ostatnio częściej – odpowiadam.

– Wow! – wywarłam na moim rozmówcy wrażenie.

Moment ciszy i pada pytanie, którego w ogóle się nie spodziewałam. Bardzo ważne. Okaże się, że najważniejsze ze wszystkich.

– To jest dla pani ważne? Dlaczego?

Na spotkanie z licealistami w moim rodzinnym mieście w Polsce przybyłam jako zagraniczna korespondentka, by odsłonić przed młodzieżą kulisy mojej pracy, a także porozmawiać o życiu we współczesnej Ameryce. Kilka pytań z geografii zaraz na samym początku obudziło we mnie pedagoga i podpowiedziało, że warto poopowiadać również o Kolorado. Poza swoimi granicami Ameryka wciąż – i niestety! – pozostaje dla wielu krajem złożonym raczej tylko z wybrzeży oraz kilku wielkich, rozpoznawalnych z nazwy i z widokówek miast. Tym razem honor licealistów uratował ktoś, kto znał Góry Skaliste. Na spotkaniach z uczniami z podstawówek zwykle nikogo takiego nie ma.

Nim słowa pytania wybrzmią do końca, robi się poruszenie, choć jednocześnie cichną inne szmery. Widzę też, że podniosło się kilka głów, które wcześniej wolały kontemplować czubki butów lub podłogę. Nie dziwię się im. Przecież do tej pory powtarzałam frazesy, które na pewno słyszeli już wiele razy. O celach, planach, marzeniach. O tym, że warto je mieć i warto o nie walczyć. Oraz – że miejsce urodzenia o niczym nie przesądza i żeby nigdy nie robić z tego wymówki.

Znam miejsce, w którym się znajdują. W ich wieku ja też siedziałam w takich salach, były ciemne poranki lub popołudnia, a stojący przede mną na wyciągnięcie ręki, jeszcze zdyszani po podróży orędownicy dobrych nowin opowiadali mi o swoim spełnionych życiu. Z mniejszą lub większą atencją słuchałam ich słów, mądrych i ważnych, a jednak poczucie mojej własnej sprawczości nie trwało długo. Czegoś mi nie mówili, choć równie prawdopodobne było to, że to ja tego nie słyszałam. Kto w wieku nastu lat uwierzy, że to co dostał od życia wystarcza? Kto nie myśli, że jeśli coś na niego naprawdę czeka, to w pierwszym rzędzie należy wyrwać się z zabitych dechami dziur, w których się przyszło na świat i dorastało? Kto nie czuł, że największą motywacją do walki o przyszłość jest myśl, że wygrają ci, którzy uciekną najszybciej?

– Dlaczego człowiek wraca do korzeni? – powtarzam pytanie ubierając je w kluczowe słowa. – Dla mnie to proste. Bo pozbawiony korzeni byt umiera. Bo te korzenie, bez względu na to jak niedoskonałe, ubogie, nawet bolesne, dały nam punkty odniesienia na całe życie. To dzięki nim wiemy, co jest dla nas dobre i czego naprawdę potrzebujemy. W świecie wypełnionym chaosem i pozbawionym drogowskazów one mają moc trzymać nas pionie. I, co ciekawe, również trzymać kurs, gdziekolwiek w świecie biegnie jego tor.

Temat korzeni pojawił się dość późno, w ostatnich minutach spotkania, nie było więc czasu, by go należycie rozwinąć. Pozostałam z nadzieją, że inteligentni młodzi ludzie sami dopowiedzieli sobie resztę. O tym, że korzeni potrzebujemy także jako lustra, by pokazywały nam przebyty w życiu dystans i zmiany, jakich udało się dokonać. O tym także, że w pewnych obszarach, u niektórych z nas relacja z korzeniami jest czysto transakcyjna. Od pewnych spraw i ludzi, którzy nas ukształtowali faktycznie trzeba uciec, by można było w ogóle o cokolwiek we własnej przyszłości zawalczyć. Korzenie stają się wtedy kompasem wskazującym czego w życiu unikać. Wreszcie, że poszukiwanie korzeni i potrzeba zrozumienia, w jaki sposób modelują one nasze postawy do końca życia, to jedne z najczęściej poruszanych wątków w literaturze, filmie i sztuce bez względu szerokość geograficzną. A wątek biegnący równolegle to bicie się z tymi korzeniami na pięści i do krwi, i niemal zawsze konstatacja, że takie podejście nie buduje, a niszczy. Oraz druga: jaka szkoda, że ludzie nie odkrywają tego wcześniej.

Nie łudzę się, że udało mi się wywołać w młodych jakiś katharsis, nie wiem, czy to w ogóle możliwe w ich wieku i w miejscu, w którym się znajdują. Zadowolę się nadzieją, że może moje słowa wrócą do któregoś z nich w przyszłości i wtedy pomogą coś zrozumieć lub poukładać.

Po tej stronie świata szykujemy się tymczasem do Dziękczynienia, które jest przecież niczym innym, jak właśnie celebracją korzeni, tych narodowych, i tych osobistych. Życzę Państwu, byście przeżyli je w spokoju i zgodzie. Z najbliższymi, ale przede wszystkim z samym sobą. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy świadomości i dialogu z tym, co nas ukształtowało, by zrozumieć, jak możemy się wzmocnić, by stawić czoło chaosowi przyszłości.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner