„Z całego serca zapraszam wszystkich na nasze koncerty w Nowym Jorku i Chicago. Przyjeżdżamy do was z pozytywną energią i z przebojami, które na pewno będziemy śpiewać razem. Mam nadzieję, że to będą niezapomniane wieczory z muzyką zespołu Bajm. Przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać tych występów” – powiedziała „Nowemu Dziennikowi” Beata Kozidrak, liderka i wokalistka zespołu Bajm, który 21 sierpnia wystąpi w Melrose Ballroom na Queensie.
Pani Beato, przyjeżdża Pani z zespołem Bajm do Stanów Zjednoczonych, do Nowego Jorku i Chicago, po czterech latach przerwy. Jakie emocje Pani towarzyszą przed tymi koncertami? Jak Pani podchodzi do tych występów przed polonijną publicznością? Czy czymś się one różnią czy też są dla Pani jednymi z wielu koncertów, których znów macie bardzo dużo?
Do każdego koncertu podchodzę bardzo indywidualnie i z wielkimi emocjami. Przede wszystkim cieszę się ogromnie, że po czterech latach nieobecności znowu będziemy gościć w Stanach Zjednoczonych. W tym okresie bardzo dużo się wydarzyło na świecie, była pandemia, trwa wojna w Ukrainie, i w związku z tym musieliśmy zmienić plany i poprzekładać wiele koncertów. Jednak niezmiernie się cieszę, że wreszcie możemy przyjechać i uraczyć rodaków naszymi przebojami oraz specjalnie szykowanymi piosenkami, które wiem, że właśnie Polonia bardzo lubi i czeka na nie. Ja się cieszę na tę atmosferę, jaka panuje na naszych koncertach za oceanem, bo zawsze jest wyjątkowa, na co pewnie ma wpływ to, że jesteście tak daleko od nas. My mamy oczywiście teraz bardzo dużo pracy i wiele występów, ale polska publiczność ma tę możliwość, że jeśli ktoś chce nas zobaczyć, to może sprawdzić nasz kalendarz koncertowy i przyjechać do innego miasta, a w waszym przypadku taka okazja jest raz na jakiś czas. Na pewno wpływa na to – i mam nadzieję, że tak jest – że polonijna publiczność jest bardzo spragniona naszej muzyki.
Myślę, że tak jest, tym bardziej że nie tylko minęły cztery lata od ostatniej wizyty zespołu Bajm w Nowym Jorku, ale – przynajmniej właśnie w Wielkim Jabłku – wasz występ będzie pierwszym, dużym koncertem pierwszoligowego, polskiego zespołu ze sceny popowo-rockowej. Tak więc to jest dodatkowy element, który na pewno tę atmosferę jeszcze podkręci. Dlatego wydaje mi się, że te oczekiwania publiczności są jeszcze większe, niż by to się mogło wydawać.
W takim razie myślę, że rzeczywiście atmosfera koncertu w Nowym Jorku będzie niezwykła, bo jeśli jest tak jak pan mówi – o czym oczywiście nie wiedziałam – no to tym bardziej będzie gorąco. Tak jak w jednej z naszych piosenek, „popłynie w nas gorąca krew”.
Tak też właśnie bywało na waszych wcześniejszych koncertach w Wielkim Jabłku. Ten ostatni był związany z jubileuszem 40-lecia zespołu i dominowały wówczas największe przeboje Bajmu, jak również Pani solowe hity. A jak to będzie tym razem? Czy też zaprezentujecie przekrój całego dorobku zespołu czy też dobierze Pani piosenki w jakiś inny sposób? Czego możemy się spodziewać tym razem?
Mamy naprawdę tak dużo przebojów, że gdybyśmy chcieli je wszystkie zagrać, to musielibyście zostać na koncercie na całą noc. Natomiast ja przy doborze repertuaru zawsze kieruję się pewnym kluczem, zwłaszcza gdy gramy w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że kochacie te stare, sprawdzone piosenki, wiem, że w rozgłośniach radiowych są grane te najnowsze z mojej solowej płyty, która wyjdzie na jesieni, więc chciałabym wam dać trochę Bajmu i trochę Beaty. No i oczywiście nie może zabraknąć przeboju „Małpa i ja”, który jest po prostu takim – mogę to śmiało powiedzieć – hymnem Polonii od wielu lat, i rzeczywiście tylko u was czuję tę piosenkę tak głęboko, tak wyraziście. Nigdy nie zapomnę tych koncertów, właśnie w Stanach Zjednoczonych, kiedy graliśmy „Małpę” i był niesamowity nastrój, a wśród publiczności panowała taka magia, która się rzadko zdarza. Tak więc ja po prostu czekam na te emocje po raz kolejny.
Tych kultowych przebojów Bajmu jest bardzo dużo i myślę, że niezależnie od tego, które zostaną zagrane, to faktycznie każdy z nich będzie śpiewała cała sala. Zresztą, tak też było cztery lata temu, gdy występowaliście w Nowym Jorku w Melrose Ballroom, czyli w tej samej sali, w której zagracie 21 sierpnia.
Mam nadzieję, że znowu na ten koncert przyjdzie trzypokoleniowa publiczność, tak jak to się dzieje w Polsce, gdzie pojawia się bardzo dużo młodych ludzi, bo te moje nowe piosenki z kolejnej solowej płyty bardzo dobrze trafiają właśnie do tej młodej publiczności. Zresztą są to nowe dźwięki i fajne współczesne aranżacje. W dodatku ci młodzi ludzie śpiewają też moje stare piosenki, po prostu znają je doskonale i niesamowicie się z tego cieszę. Mówiąc szczerze jestem z tego bardzo dumna, ponieważ dla mnie nie ma większej nagrody niż ta, gdy przychodzi publiczność i od pierwszych dźwięków śpiewa razem ze mną ciesząc się muzyką i naszym spotkaniem. Już nie mogę się doczekać koncertu w Nowym Jorku, bo jestem przekonana, że na pewno też będzie bardzo wzruszający. Artyści czekają na takie chwile latami, a naprawdę czas pandemii, który wstrzymał działalność koncertową, był dla nas bardzo ciężki. Nigdy nie zapomnę pierwszego występu po pandemii. To był bardzo wzruszający moment, gdy wreszcie zmów mogliśmy wejść na scenę i przebywać z naszą publicznością, bo my jesteśmy artystami z krwi i kości. Ja na scenie czuję się jak ryba w wodzie i nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, bez estrady, bez koncertów, bez publiczności.
No i cały czas Pani tworzy, zwłaszcza jeżeli chodzi o solową karierę, w której ostatnio dzieje się zdecydowane więcej niż w przypadku zespołu Bajm. Myślę tu o działalności wydawniczej, o nowych płytach.
Aktualnie jestem w trakcie nagrywania nowego solowego albumu i praktycznie zmierzam już ku końcowi. Kolejna nowa piosenka ukaże się niebawem, a jej premiera będzie miała miejsce na olbrzymim festiwalu, który w chorzowskim parku, przy kilku scenach, gromadzi wielotysięczną publiczność. Będzie też nagrywany teledysk do tej piosenki. Mam nadzieję, że również zaśpiewam ją dla was, ponieważ jest naprawdę bardzo fajna. Natomiast jeżeli chodzi o Bajm, to faktycznie dawno nie wydaliśmy – poza składanką z największymi przebojami – żadnej nowej płyty, bo powiem szczerze nie mieliśmy na nią pomysłu. Nie mogę też powiedzieć, że mamy coś w planach, chociaż może się tak zdarzyć, że np. na zbliżające się 45-lecie zespołu, której już niebawem, uda nam się coś stworzyć. Jednak muzyka Bajmu jest inna od tej z moich solowych płyt, na których mam dużą swobodę w doborze muzyków, z którymi chcę pracować, czy też producentów. Jako że również współtworzę tę płytę mogę też bawić się dźwiękami i różnymi stylami, a to mnie strasznie pasjonuje jako artystkę i producentkę. Tak więc jest to dla mnie taka pewna artystyczna wolność, za którą przepadam.
W którym kierunku Pani podąża na tej nowej płycie? Czy jest to kontynuacja stylu obranego np. na ostatniej płycie „B3”, czy też może zaskoczy nas Pani czymś nowym?
Inspiracją w tym przypadku były dla mnie lata 80. Natomiast jeżeli chodzi o warstwę aranżacji i produkcji to jest górna światowa półka. Pracuję z młodymi producentami, z którymi świetnie się rozumiem, i mogę zapewnić, że aranżacyjnie będą to bardzo nowoczesne i melodyjne kompozycje. Dobierając te utwory, starałam się, żeby każda piosenka oczywiście brzmiała w tym stylu, ale też odróżniała się od siebie tak, żeby ta płyta była różnorodna, i myślę, że mi się to udało. Właściwie nad każdą piosenką naprawdę musieliśmy się pokłonić i mam takie wrażenie, że każda z nich coś ze sobą niesie. Za każdym razem starałam się też, żeby nie było monotonności w warstwie wokalnej. Pracowałam nad swoim głosem, żeby też tutaj trochę was zaskoczyć. Starałam się, żeby każda piosenka na nowej płycie była inna. Pracowałam też nad chórkami, żeby były interesujące i ciekawe. Tak więc jest w tych piosenkach dużo melodyjności, ale są też dwie piękne ballady.
A jak wygląda warstwa tekstowa? Czym się Pani kierowała pisząc te piosenki?
Generalnie w tekstach inspiruję się życiem, kieruję się też w pewnym sensie swoimi przeżyciami. Szczerze mówiąc, jestem bardzo dumna z tych tekstów. Piszę o życiu i o tym, co jest w nim ważne, o miłości, a także o takich tradycyjnych wartościach, które są w nas. Jestem też obserwatorką życia różnych ludzi i piszę także o tym, co oni przeżywają. Ogólne dla mnie tekst jest bardzo istotny i równoważny z muzyką, bo myślę, że głupich tekstów jest sporo i nie wiem, po co one powstają. Dla mnie teksty absolutnie powinny mieć jakąś wartość.
Czyli dla Pani tekst jest formą przekazu i dopełnieniem muzyki, a nie jej wypełnieniem czy też dodatkiem, który ma sprawić, żeby dana kompozycja nie pozostała utworem instrumentalnym. Tekst po prostu musi współgrać z muzyką.
Pięknie pan to nazwał. Dla mnie tekst nie jest wypełnieniem muzyki, ale absolutnie jej dopełnieniem. Jedno z drugim musi się odpowiednio zsynchronizować i jest to dla mnie bardzo tożsame, bo jeśli ja czuję muzykę, to wyobrażam sobie tekst. Takim artystycznym spełnieniem jest dla mnie moment, w którym jeżeli ktoś słucha danej piosenki, to nie wyobraża sobie, że do jej melodii mógłby powstać inny tekst. Po prostu musi on być tak bardzo zbliżony do muzyki jak np. ciało z duszą, no i to wszystko musi się sklejać, wypływać z siebie, dawać jedną wspólną wartość.
Na początku naszej rozmowy wspomniała Pani o pandemii, która uniemożliwiła działalność koncertową. Jednak wielu artystów starało się wykorzystać ten czas „uwięzienia w domach” w jakiś inny sposób. Jak to było w Pani przypadku? Czy wykorzystała go Pani na relaks i odpoczynek, czy też próbowała wtedy coś tworzyć?
Na początku pandemii to chyba tak jak wszyscy na świecie miałam wiele obaw, bowiem nikt dokładnie nie wiedział, co to jest, czym się to skończy i jak długo będzie trwało. To był taki ogólny lęk. Wtedy zaczęłam gotować, poświęciłam też trochę czasu na refleksję i oczywiście na pracę twórczą, ale przede wszystkim zaczęłam pisać książkę. Ukazała się ona w maju ub.r. pt. „Beata. Gorąca Krew” i cieszę się, że miałam czas, na to, żeby ją napisać. I właśnie pandemia mi w tym pomogła.
Wydaje mi się, że był to chyba też taki szczególny czas dla Pani, bowiem wydarzyło się wtedy kilka ważnych spraw i otrzymała Pani wiele wyróżnień m.in.: została Pani ikoną kultury wg tygodnika „Wprost”, kobietą roku wg magazynu „Glamour” no i przede wszystkim królową polskiej muzyki, wyprzedzając – w konkursie zorganizowanym przez telewizję Kino Polska – Marylę Rodowicz, która do tej pory określana była takim tytułem.
To miłe tytuły, ale muszę podkreślić, że ja się z nikim w tych kategoriach nie ścigam. Oczywiście określają mnie jako ikonę, królową itd., ale ja po prostu tworzę, robię swoje i tworzę. Na pewno mogę powiedzieć, że jestem niepowtarzalna, no bo tak jest. Mogę też powiedzieć, że jestem osobowością. Stworzyłam bardzo dużo przebojów i cały czas piszę swoje teksty, więc tego jest dużo. W dodatku ciągle tworzę coś nowego. Cieszę się bardzo, że to jest doceniane, bo daje mi to dodatkową energię, jest dla mnie motorem do dalszej pracy, do przykładania się do kolejnych projektów, które robię. Jestem profesjonalistką i po prostu, gdy się za coś zabieram, to muszę to wykonać do końca, i musi to być naprawdę na wysokim poziomie. Czasami mnie to trochę kosztuje, bo wiąże się ze zmęczeniem i dużym stresem, ale jeśli się później przyglądam efektowi końcowemu, to jestem z tego po prostu dumna. Oczywiście, że cieszę się z różnych nagród i tytułów, o których pan wspomniał, ale najbardziej jestem zadowolona z tego, że w obecnych trudnych czasach wielkiej drożyzny i inflacji ludzie chętnie kupują bilety na nasze koncerty. Właśnie skończyliśmy grać letnią trasę i pojawiło się na niej bardzo dużo osób. Poza tym publiczność cudownie reaguje na nasze piosenki, na mój śpiew, więc to jest dla mnie największą nagrodą, bo ktoś mógłby powiedzieć, że jest tyle spraw do załatwienia i tyle różnych wydatków, a jednak ludzie kupują bilety, przychodzą się z nami spotkać i słuchać naszej muzyki. Dlatego za każdym razem, gdy wracam z koncertu, to jestem szczęśliwa, że fani dalej tak cudownie reagują oraz wyrażają fantastyczne opinie na mój temat oraz na temat brzmienia zespołu Bajm. Widzą ten nasz profesjonalizm, a ich opinie są dla nas wspaniałą nagrodą.
Myślę jeszcze o jednej, chyba wyjątkowej kwestii. Niedawno została Pani po raz kolejny babcią. Jak się Pani czuje w tej roli?
Powiem krótko, jestem zakochana w moim trzecim już wnuku, który ma na imię Olek i właśnie skończył dwa miesiące. Na razie jest to „Aleksander Mały”, ale później będzie „Aleksander Wielki”. Jest mądrym i cudownym dzieckiem, niedawno zresztą trzymałam go w ramionach. Jestem po prostu bardzo szczęśliwa, że moja rodzina oraz najbliżsi, córki i wnuki, są zdrowi i wszystko układa się wspaniale. Za to dziękuję Bogu każdego poranka. Tak więc mając taki optymizm, wychodzę na scenę i chcę dać wszystkim pozytywne wibracje i emocje, tak żeby każdy, nawet jeśli ma jakiś problem, mógł się zrelaksować i przekonać, że moje piosenki – mam taką nadzieję – mogą mu pomóc w życiu.
Podejrzewam, że ta pozytywna energia pojawi się także niebawem na koncertach w Stanach Zjednoczonych.
Też mam taką nadzieję i z naszej strony na pewno tak będzie. Tak więc moi kochani, z całego serca zapraszam was na nasze koncerty w Nowym Jorku i Chicago. Przyjeżdżamy do was z pozytywną energią i z przebojami, które na pewno będziemy śpiewać razem. Mam nadzieję, że to będą niezapomniane wieczory z muzyką zespołu Bajm. Przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać tych występów!
Rozmawiał Wojtek Maślanka
**********
Chcesz kupić taniej bilet na koncert BEATY KOZIDRAK i zespolu BAJM?
Wejdź na stronę mojbilet.com i wpisz kod bajm5 – otrzymasz 5 dolarów zniżki na każdym bilecie!