Cena paliwa wzrasta systematycznie od 8 tygodni czyli właściwie od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W piątek cena baryłki na amerykańskich giełdach przekroczyła 120 dolarów. Jeszcze 15 kwietnia średnio za galon benzyny regularnej Amerykanie płacili 4.07 dol i oznacza to, że od tego czasu cena wzrosła o 23 procent.
Niestety analitycy ostrzegają, że to nie koniec zwyżkowej tendencji i wkrótce możemy średnio za galon płacić 6 dolarów a cena baryłki ropy między lipcem a wrześniem może wzrosnąć do 140-150 dolarów. Wyższa cena paliwa oznaczać będzie niestety także wyższe ceny w sklepach spożywczych. W dodatku inflacja w Stanach Zjednoczonych w maju wzrosła do 8.6 proc. Możliwe, że Amerykanie będą musieli z tych powodów zmienić swoje wakacyjne plany i zrezygnować z wyjazdów.
Analitycy tłumaczą wzrost cen paliwa wojną na Ukrainie i nałożonymi w związku z tym przez USA sankcjami na Rosję z której importowano ropę. Jednak czy tylko ona jest powodem naszego bólu na stacjach benzynowych? Okazuje się, że nie bo OPEC znacznie ograniczył wydobycie ropy tłumacząc to niższym popytem podczas pandemii.
Ponadto w ten sposób rafinerie chcą utrzymać wyższe ceny za ropę naftową. Nie bez powodu więc prezydent Joe Biden zarzucił firmom naftowym sztuczne zawyżanie cen. One zarabiają a my ponosimy tego koszty i to jakie. Wydobycie ropy w USA również nie wróciło do stanu sprzed covidu.