46-letnia mieszkanka Nowego Jorku przeżyła mroźną noc pod jednym ze szczytów górskiego pasma Adirondack, przedtem niemal spadając w przepaść ze stromego urwiska. Podczas wędrówki kobieta straciła równowagę, po czym ześlizgnęła się ze szczytu, spadając setki stóp w dół. Przed – najprawdopodobniej śmiertelnym – upadkiem z klifu uratowała ją rosnący na krawędzi świerk.
„Myślałam, że zamarznę na śmierć. Wiatr wiał z prędkością 45 mil na godzinę (70 km/h)” – powiedziała w środę Hope Lloyd, weteranka górskich wędrówek, która wpadła w śmiertelnie niebezpieczne tarapaty podczas wspinaczki na szczyt pasma górskiego Adirondack w stanie Nowy Jork.
46-letnia Lloyd wędrowała w górach samotnie na dzień przed Bożym Narodzeniem. Około godz. 17:30 kobieta straciła równowagę i spadła ze szlaku w pobliżu szczytu South Dix Mountain. 46-latka gwałtownie ześlizgnęła się na setki stóp w dół po śliskiej skale i śniegu. Kierowała się prosto w stronę urwiska, ale nie spadła w przepaść. Uratował ją rosnący po drodze mały świerk.
„To jedyna rzecz, która mnie uratowała” – powiedziała Lloyd w wywiadzie telefonicznym. „Gdybym leciała trochę w lewo lub trochę w prawo, nie byłoby mnie tu teraz”.
Niezwykłe szczęście nie wystarczyło, bo 46-letnia kobieta musiała przetrwać pod South Dix Mountain mroźną noc, zanim na miejsce dotarła pomoc.
Jak przekazał strażnik Jamison Martin, warunki na górze o wysokości 4060 stóp (1235 metrów) – jednym z wysokich szczytów Adirondack – były zdradliwe, z ulewnym deszczem i obszarami głębokiego śniegu i śliskiego lodu. Temperatury dochodziło do dolnych 30 stopni F (ok. 0 stopni C)
„To w zasadzie to, co nazywamy pogodą hipotermii: mokro, zimno, po prostu mieszanka tych rzeczy. To zła kombinacja” – powiedział Martin w nagraniu, w którym szczegółowo opisał akcję ratunkową.
To nie była pierwsza wędrówka Lloyd. Kobieta ma za sobą zdobycie wszystkich 46 szczytów Adirondack. Była jednak zbyt wyczerpana, aby samemu wdrapać się z powrotem na szlak. Zadzwoniła po pomoc, a w czasie oczekiwania próbowała ogrzewać się kocem termicznym i w miarę możliwości ruszać się, aby podnieść temperaturę ciała.
Martin i inny strażnik dotarli na miejsce ok. godz. 1:30 am – ok. 8 godzin po osunięciu się Lloyd ze szlaku.
Mieszkanka South Glens Falls w stanie Nowy Jork doznała tylko kilku zadrapań i siniaków.
„Czuję ogromną wdzięczność. Jestem niezwykle wdzięczna” – powiedziała Hope Lloyd. „Chcę tylko wszystkich uściskać”.
Red. JŁ