New York
45°
Fair
7:01 am5:17 pm EST
1mph
70%
29.95
TueWedThu
45°F
37°F
43°F
Jesteśmy z Polonią od 1971 r.
Publicystyka
Opinie i Analizy

Odwariujmy się!

15.12.2023
FOTO: DREAMSTIME Statystyczny Amerykanin sprawdza dziś wiadomości co godzinę

Jako główną przyczynę nakręcającej się epidemii depresji w narodzie eksperci i terapeuci wskazują poczucie, że świat pogrąża się w chaosie, nic nie idzie w dobrym kierunku.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Kilka dni temu mąż otrzymał telefon od dyrektorki jednego z miejskich gimnazjów z prośbą o spotkanie z dziećmi i rozmowę o sztucznej inteligencji. Nie dziwi mnie, że go o to poproszono. Od dawna udziela się w szkołach organizując warsztaty STEM (Science, Technology, Engineering and Math) i zachęcając dzieci do zawodu inżyniera.

– I co, zgodziłeś się – raczej stwierdziłam, niż zapytałam, gdy mi o tym opowiedział.

– O nie! –zaprzeczył. – Chyba że mi powiedzą punkt po punkcie, co chcą, żeby dzieciaki usłyszały!

Uniosłam do góry brwi, więc rozwinął myśl.

– No wolałbym nie rozmawiać z dziećmi o tym, że wynalazcy SI nie tylko przyznają, że tak naprawdę nigdy swego wynalazku nie rozumieli, ale i pierwsi wieszczą, że zagrożenie dla ludzkości jest, i to wielkie. Wyręczanie człowieka w pracy – no fajnie, super, ale analitycy mówią, że to tylko kwestia czasu, jak miejsca pracy zaczną znikać w stosunku nieproporcjonalnym do nowych, które się – lub nie! – pojawią! A doniesienia o demolce, jaką zrobią z nami generowane przez SI fake wiadomości, już teraz powinny mieć własny dział w informacjach, jak sport i polityka, bo się nie mieszczą. Co ja tym dzieciakom powiem, jeśli zapytają, dokąd to wszystko zmierza i jak wyobrażam sobie świat za kilkanaście lat? No ja go właśnie w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić.

W ciszy, jaka zapadła przy stole, słychać było tylko koty, chyba znów walczące o pluszową mysz na schodach.

– Tylko wiesz, nawet jeśli ustalicie konkrety twojej prelekcji, to te pytania i tak prawdopodobnie dostaniesz – odezwałam sią wreszcie.

– I dlatego szczerze nie mam pojęcia, czy się zgodzić – od razu odpowiedział mąż. – Dzieciaki trzeba inspirować, dawać im przykład, jak samemu zmienia się świat na lepsze. A ja już nie wiem, czy moje wysiłki na cokolwiek się zdadzą. Mam wrażenie, że i tak gremialnie spadamy wszyscy w przepaść, a jedyne, co tworzymy, to coraz większy chaos wokół siebie. Czy ty może też masz takie odczucie?

Westchnęłam. Gdybym opisywała tę sytuację na potrzeby jakiejś powieści, na pewno dodałabym w tym miejscu: „wymownie”.

Kiedy my właściwie zaczęliśmy ze sobą tak rozmawiać? I czy to może to dlatego, że dzieci wyfrunęły z domu? Gdy były, chroniły nas przed takimi rozmyślaniami. Rodzicielstwo z założenia jest porządkowaniem chaosu i tworzeniem struktur, które mają mu się w przyszłości oprzeć – sławetne motto, że zadaniem rodzica jest wyposażyć dzieci w narzędzia, które pozwolą im w dżungli dorosłości przetrwać, a nawet rozkwitnąć.

Mówi się, że niektórzy wychowują dzieci pod kloszem odcinając je od prawdziwego świata. Czy gdy dzieci są wychowane, to pod klosz wchodzą wtedy niektórzy rodzice? Tylko że nas ktoś chyba wepchnął pod ten klosz przemocą i do tego nader sprytnie, bo niczego nie zauważyliśmy. Z własnej woli pod żaden klosz przecież się nie wciskaliśmy.

Po kolacji wybrałam się na zakupy i nie planowałam już żadnych kryzysów ani lęków o przyszłość świata. Tego akurat dnia miałam ich już komplet. Rano Starsza oznajmiła, że zaległa z covidem i była bardzo rozczarowana, gdy zabroniłam jej przyjeżdżać na kwarantannę do domu argumentując, że wolę, by patogenami poczęstowała swoich młodych współlokatorów w wynajmowanym mieszkaniu, a nie starzejących się rodziców. Młodsza tuż przed kolacją doniosła, że sensacyjny film pt. „Moje życie w akademiku” właśnie wziął kolejny ostry zakręt. Współlokatorka z pokoju, u której lekarz kilka dni wcześniej stwierdził dezynterię na skutek skrajnie niehigienicznego prowadzenia się, po lunchu była już tak pijana, że doszczętnie zarzygać pokój udało jej się już przed kolacją. Szczęście w nieszczęściu, że koleżanki z pokoju obok są posiadaczkami grubego, miękkiego dywanu, który coraz częściej służy Młodszej za noclegownię i dziś też posłuży. Teściowie poprzedniej nocy padli ofiarą kolejnego rabunku i nie mają już pomysłów, jak się zabezpieczyć. Kalifornia mocno pracuje na miano najbardziej zdeprawowanego i unurzanego w przestępczości stanu. Brat zaś doniósł, że mamę opętały nowe lęki – tym razem na tle bomby atomowej, z którą kołuje nad osiedlem bombowiec, ten sam, co rozbił się w Smoleńsku lecąc na międzynarodowy szczyt z sercem do przeszczepu dla potrzebującego dziecka. Myśl, że nie ogarniam rzeczywistości, była tak silna, że czarny, zasysający mnie w siebie tunel otworzył mi się nie tylko w głowie, ale w całym ciele. Wciąż nie znalazłam sposobu, by odchodzenie mamy nie bolało aż tak bardzo.

Miałam odpalić w aucie audiobooka, ale w radiu leciała audycja o pogłębiającym się kryzysie zdrowia psychicznego. Zostawiłam je włączone. Słuchałam audycji ze ściśniętym gardłem, choć nie wszystko było w niej wyłącznie przygnębiające. Bo jednak się okazało, że nie siedzimy z mężem pod żadnym kloszem. Jako główną przyczynę nakręcającej się epidemii depresji w narodzie eksperci i terapeuci zaproszeni do audycji zgodnie wskazywali poczucie, że świat pogrąża się w chaosie, nic nie idzie w dobrym kierunku, a próby wyobrażenia sobie, co będzie za kilkanaście/dziesiąt lat, wzbudzają w ludziach tylko dodatkowy lęk. Nawet miałam sobie w duchu gratulować, że na

tym tle wypadamy z mężem całkiem-całkiem. Przecież wciąż znajdujemy powody do śmiechu i nie odeszła nam jeszcze ochota do życia. A tu po przerwie na reklamę ktoś wprowadził do rozmowy nowy wątek: masowego uzależnienia od złych przekazów medialnych.

– Nie zależy mi, żeby dołączać tu do grona krytyków postępu, ale cóż – tłumaczył się ekspert. – To uzależnienie jest faktem, a drugi fakt jest taki, że sami sobie tę kulturę uzależnienia – bo że to kultura spełniająca wszystkie warunki definicji niech nikt nie ma wątpliwości! – stworzyliśmy. Im bardziej ją pielęgnujemy, tym gorszy jest skutek dla naszego samopoczucia.

W domu odpaliłam Google’a. Statystyczny Amerykanin sprawdza dziś wiadomości co godzinę. 90 proc. czytanych lub oglądanych wiadomości ma negatywny przekaz. 49 proc. z nas szybciej sięgnie po informację negatywną niż pozytywną. Headline’y wieszczące złe wieści generują 63 proc. więcej kliknięć niż headline’y o czymś dobrym. 27 proc. osób, u których rozwijają się stany lękowe, przyznaje, że ma to związek ze zwiększoną dzienną konsumpcją negatywnych przekazów medialnych.

To była najsmutniejsza chwila w ciągu całego dnia. A przecież tak łatwo mogłam jej uniknąć. Wystarczyło tylko posłuchać własnego wnętrza i w drodze do sklepu włączyć audiobook, jak planowałam.

– A gdybyś zignorował newsy i opowiedział dzieciom tylko o własnych doświadczeniach z SI? O tym jak pomaga ci w pracy? W nauce? – zapytałam męża następnego dnia.

– Ale czy to będzie uczciwe? – odpowiedział.

– A czy to jest uczciwe wobec nas samych i wobec innych, jeśli widzimy szklankę tylko do połowy pustą i koncentrujemy wysiłki na tym, by udowodnić, że nie może być do połowy pełna? Idą święta, to najlepszy czas, żeby się „odwariować”.

Mąż wciąż nie oddzwonił do dyrektorki gimnazjum, ale widzę, że dojrzewa do tej decyzji.

Podobne artykuły

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

baner