Mieszkaniec Hamburga k. Buffalo, który trzymał w domowym basenie ponad ćwierć-tonowego aligatora, walczy o jego zwrot po skonfiskowaniu gadana przez stanowe służby ochrony środowiska. Twierdzi, że aligator Albert – bo tak nazywa się drapieżnik – jest łagodnym zwierzęciem i traktuje go jak rodzinę.
W środę, 13 marca, z domu Tony’ego Cavallaro zabrano 750-funtowego aligatora o długości 11 stóp, który bytował w specjalnie skonstruowanym dla niego krytym basenie.
Urzędnicy ds. ochrony środowiska poinformowali, że Cavallaro miał licencję na hodowanie krokodyla, ale ta wygasła w 2021 roku. Stwierdzili ponadto, że właściciel gada pozwalał głaskać go, a nawet pływać razem z aligatorem swoim dzieciom i znajomym – co jest nielegalne.
Mimo wszystko, Cavallaro liczy na powrót Alberta do domu.
Aligator cierpi na ślepotę w obu oczach oraz komplikacje, związane z kręgosłupem. Do czasu znalezienia miejsca, gdzie gad otrzyma stałą opiekę, pozostaje pod nadzorem licencjonowanego opiekuna.
Urzędnicy ds. ochrony środowiska nie zdecydowali jeszcze, czy Cavallaro zostaną postawione zarzuty.
Red. JŁ