Wyjście do parku kojarzy się z odpoczynkiem, spokojem, zażywaniem świeżego powietrza, odprężeniem psychicznym i podobnymi przyjemnościami. Park Centralny w Nowym Jorku, uważany za zieloną oazę miasta, winien mieć te atrybuty. Niestety, coraz rzadziej może się nimi pochwalić.
Napaści i rabunki poszybowały w przestworza, przerażając turystów i okolicznych mieszkańców, którzy chodzą doń przez dekady, i do których zaliczam siebie.
Czemu przypisać ten alarmujący trend? Według moich szacunków to kombinacja czynników, które zwykle przyczyniają się do eskalacji przestępczości. Są nimi agresywnie zachowujący się nastolatkowie, niezrównoważeni psychicznie włóczędzy i nielegalni imigranci, którzy z nadmiaru czasu szwendają się po parku dniami i nocami.
Statystyki policji mówią za siebie. Do końca sierpnia odnotowano 222-procentowy podskok liczby rabunków w stosunku do analogicznego okresu 2023 roku, 29 tego typu aktów równa się liczbie dokonanych w całym 2019 roku. Napaści, których część dokonano z użyciem niebezpiecznego narzędzia, podwoiły się.
Zważywszy na przytoczone tu liczby, zmieniłem wieloletnią rutynę i nie przekraczam jego granic wczesnym ranem, bo pełno w nim śpiących bezdomnych, których legowiska cuchną na odległość, albo już obudzonych i szukających zaczepki, wykrzykujących niecenzuralne epitety lub załatwiających swoje potrzeby fizjologiczne. Podobną praktykę stosuję wieczorem, gdy się ściemnia, nie mówiąc o nocy. O pozostałych porach dnia staram się przebywać blisko wyasfaltowanych dróg, którymi jeżdżą samochody, rowery, skutery i gdzie też mają swoje pasy biegacze i chodziarze.
Po południu jest najwięcej ludzi i wtedy czuję się najbezpieczniej, ale nie popuszczam swojej czujności i co chwilę spoglądam przez ramię, bo wiem, że licho nie śpi.
Najwyraźniej nie zwracał uwagi, co się wokół dzieje 37-letni mieszkaniec Upper West Side Julian De Flandres, siedzący na ławce niedaleko Wollman Rink i ucinający sobie pogawędkę z przyjacielem, kiedy poszedł chłopiec nie starszy jak 8-9 lat i zaczął wyrywać mu reklamówki z niedokończoną kolacją, które rozmówcy mieli przy sobie. Za chwilę zjawiło się około dwudziestu nastolatków i chłopców, którzy wyrwali ofierze z ręki telefon komórkowy i z tylnej kieszeni spodni portfel.
W ciągu następnych 20 minut, co De Flandres ustalił później, jego karta kredytowa została użyta w McDonaldzie na kwotę 70-80 dolarów. To jeden z przykładów narastającej fali przestępczości w uwielbianym przez nowojorczyków parku.
Główne przestępstwa podskoczyły o 49 procent w porównaniu do takiego samego okresu 2023 roku. W bieżącym roku miały tu miejsce dwa gwałty, co nie zdarzyło się w roku ubiegłym.
Imigrantom, którzy nielegalnie przekroczyli granicę w południowych stanach i zatrzymanych przez patrol graniczny, których gubernator Teksasu wsadzał do autokarów i odstawiał do miast-sanktuariów, głównie do Nowego Jorku, gdzie nie groziła im natychmiastowa deportacja, zarzuca się wszystkie grzechy. Jeżeli z częścią z nich nie mają nic wspólnego, niektóre słusznie są im przypisywane, w tym wzrost przestępczości w Parku Centralnym.
W zlokalizowanym dwie przecznice od jego dolnej krawędzi hotelu Watson posiadającym 600 pokoi, który w 2022 roku przekształcono na schronisko, ulokowano imigrantów. Nie mający pracy głównie młodzi mężczyźni, szwendają się po okolicznych ulicach, trafiają także do Parku. Posterunek policji Midtown North, obejmujący ten rejon, odnotował 96-procentowy podskok rabunków i 60-procentowy wzrost napaści z udziałem przemocy, co głównie jest zasługą zamieszkałych w schronisku imigrantów. Administracja miejska nie eksponuje tych faktów, gdyż nie chce się przyznać do nie radzenia sobie z falą przybyszów. Natomiast wydział nowojorskiej policji wydał oświadczenie, że asygnuje więcej policjantów do patrolowania parku i “bada innowacyjne metody i nowe technologie walki z przestępczością, w tym używanie dronów”.
Mam nadzieję, że będą one skutecznie, bo póki co przechadzka po parku jest daleka od przyjemności.
Autor: Wiesław Cypryś
Autor zdjęcia: CC